Jezus kontra...
Jeśli Jezus ma być na pierwszym miejscu, to znaczy że wszystko inne konkuruje z Nim o podium i jest dla Twojej relacji z Nim naturalnym zagrożeniem. Rodzina, praca, hobby, wszystko jest przeciwnikiem Boga i Twojej relacji z Nim. Albo On, albo... inne rzeczy (pytanie czy wogóle mamy prawo dokonywać takich porównań...). Jeśli nasze zycie to podium (sic!), zwycięzca może być tylko jeden... Oczywiście pragniemy tego aby był nim Bóg, ale czy ma to oznaczać, że Jego obecność w naszym życiu wyprze wszystko inne? Czy pobożność to szara, ascetyczna rzeczywistość w której nie ma miejsca na nic innego, tylko na nią samą?
Jezus nie jest konkurencją dla spraw twojego życia, bo nie są one do Niego w żadnym stopniu porównywalne. On jest centralną postacią Twojej egzystencji, dlatego powinien przejawiać się we wszystkim, w każdym jego aspekcie. Obecność Ducha Świętego towarzyszy nam kiedy myjemy naczynia, czytamy dobrą książkę, słuchamy inspirującej muzyki, kiedy tworzymy, kiedy uprawiamy seks, kiedy idziemy do nudnej pracy, kiedy jesteśmy na siłowni a nawet kiedy służymy w kościele (tak, tak, nawet wtedy). Podium ogranicza Boga w Twoim życiu, nie daje Mu dostępu do całości tego kim jesteś, izolując od pozostałych spraw codzienności, trzyma Go poza życiem, w świętym pudełku poprawności religijnej, pudełku sakrum, które nie dotyka profanum.
Jeśli Jezus ma być na pierwszym miejscu, to znaczy że wszystko inne konkuruje z Nim o podium i jest dla Twojej relacji z Nim naturalnym zagrożeniem. Rodzina, praca, hobby, wszystko jest przeciwnikiem Boga i Twojej relacji z Nim. Albo On, albo... inne rzeczy (pytanie czy wogóle mamy prawo dokonywać takich porównań...). Jeśli nasze zycie to podium (sic!), zwycięzca może być tylko jeden... Oczywiście pragniemy tego aby był nim Bóg, ale czy ma to oznaczać, że Jego obecność w naszym życiu wyprze wszystko inne? Czy pobożność to szara, ascetyczna rzeczywistość w której nie ma miejsca na nic innego, tylko na nią samą?
Jezus nie jest konkurencją dla spraw twojego życia, bo nie są one do Niego w żadnym stopniu porównywalne. On jest centralną postacią Twojej egzystencji, dlatego powinien przejawiać się we wszystkim, w każdym jego aspekcie. Obecność Ducha Świętego towarzyszy nam kiedy myjemy naczynia, czytamy dobrą książkę, słuchamy inspirującej muzyki, kiedy tworzymy, kiedy uprawiamy seks, kiedy idziemy do nudnej pracy, kiedy jesteśmy na siłowni a nawet kiedy służymy w kościele (tak, tak, nawet wtedy). Podium ogranicza Boga w Twoim życiu, nie daje Mu dostępu do całości tego kim jesteś, izolując od pozostałych spraw codzienności, trzyma Go poza życiem, w świętym pudełku poprawności religijnej, pudełku sakrum, które nie dotyka profanum.
On jest życiem
Bóg nie jest przeciwnikiem życia. On jest życiem. Póki tego nie zrozumiemy - że ogarnia On sobą wszystko i jest zawsze z nami, będziemy myśleć, że albo mamy Jego albo... Czy już nie nastał czas by zrozumieć, że Jego obecność przesyca wszystko i nie zostawia nic poza sobą? Zanim dokonasz dziwnych wyborów w życiu, myśląc aby poświęcić coś Bogu, zastanów się najpierw, czy trudniejszą i zarazem bardziej biblijną rzeczą nie byłoby odnalezienie Boga w tym, co chcesz Mu oddać, ponieważ, być może, dostrzeżenie Jego obecności we wszystkim jest wyzwaniem naszego życia.
Bóg nie jest przeciwnikiem życia. On jest życiem. Póki tego nie zrozumiemy - że ogarnia On sobą wszystko i jest zawsze z nami, będziemy myśleć, że albo mamy Jego albo... Czy już nie nastał czas by zrozumieć, że Jego obecność przesyca wszystko i nie zostawia nic poza sobą? Zanim dokonasz dziwnych wyborów w życiu, myśląc aby poświęcić coś Bogu, zastanów się najpierw, czy trudniejszą i zarazem bardziej biblijną rzeczą nie byłoby odnalezienie Boga w tym, co chcesz Mu oddać, ponieważ, być może, dostrzeżenie Jego obecności we wszystkim jest wyzwaniem naszego życia.
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU
10 komentarzy:
"O wiele lepsze miejsce dla Boga to centrum Twojego życia". TWOJEGO życia? A może to już nie ma być MOJE życie? Św. Paweł mówił: "żyję już nie ja lecz żyje we mnie Chrystus". Dla mnie to było kluczowe odkrycie...
Pozdrawiam:)
tak ale moim zdaniem w tym fragmencie chodzi o naśladownictwo - jestem tak podobny w charakterze że staję się Nim, a jeżeli chodzi o podejmowanie odpowiedzialności za wybory dalej spoczywa na nas. :)
:)
Bardzo dobry post - no, pod warunkiem, że się go właściwie zrozumie, tak myślę.
Dla mnie kluczowym wersetem jest prośba Jezusa w Ew.Jana 17:"Nie prosze, żebyś ich zabrał z tego świata ale byś ich zachował od złego"
Chodzi tak naprawdę o to, byśmy prowadzili czyste życie, by wszystko w nim poddane było Panu - KU PRZEMIANIE I UŚWIĘCENIU.
Jezus nie jest złodziejem :)
To.. tak w skrócie..:-)
czcigodny sługa Boży abp Piotr Jan Fulton Sheen
Na kogo można liczyć w walce o ratunek dla naszego Kościoła? Nie na naszych biskupów, naszych kapłanów ani członków zakonów. To WASZE zadanie, ludu wiernego! Pan Bóg dał wam rozum, oczy i uszy, abyście uratowali Kościół. WASZA misja to pilnować, aby wasi kapłani zachowywali się jak kapłani, biskupi jak biskupi, a zakonnicy jak zakonnicy!
Ciekawe spojrzenie ; ) Zapraszam do mnie...
Bardzo ciekawa refleksja. Na początku leciutko się zbulwersowałam, ponieważ nawet tutaj - w Polce nie brak nm tych ''liberalnych kościołów''. Chwała Jezusowi za ten artykuł, świetne spostrzeżenie. Czekam n next;).
Bardzo dobry tytuł. Słyszałem to nauczanie w wersji oryginalnej- pastor Steven Furtrick, Elevation Church.
Ale cieszę się że po Polsku tez brzmi dobrze:)
Zastanawiam się tylko, czy tłumacząc tytuł wymyślony przez kogoś innego, nie powinno się w jakiś sposób tego zaznaczyć?
Coraz bardziej skłaniam się do tego, żeby jednak to robić.
To wprowadziłoby nową jakość do kościóła XXI wieku, o jakim wszyscy marzymy.
Co myślicie?
Przemek
Do Przemka:
Dzięki za Twój komentarz. Szczerze mówiąc ten artykuł nie jest zainspirowany jakimkolwiek nauczaniem i nie jest tłumaczeniem :), idea powstała w mojej głowie i została przelana na cyfrowy papier. Wszelka zbieżność jest "przypadkowa" - jeśli oczywiście wierzymy w przypadek :).
Gratuluję zatem wyczulenia na to, "co mówi Duch do Kościóła" naszych czasów. BTW, polecam tamto nauczanie, choćby z ciekawości tego zbiegu okoliczności:)
Pozdrawiam serdecznie!
ChurchXXI.com
Witam,ten dylemat namieszał mi w głowie. W moim kościele też pierze się tym mózgi. Nie rozumiem o co chodzi. Pawel pisał aby Jezus przez wiarę zamieszkał w naszym sercu,to wszystko. Jezus nie przychodzi niczego kraść. Szczerze po tych naukach mam zamęt. Osobiście przeżywałam tragedię,z której nie mogłam się otrząsnąć. Też zostałam oskarżona o to,ze" coś jest ze mną nie tak,bo gdyby Chrystus był na pierwszym miejscu to nie cierpiałabym w ten sposob". Podważono całą moją wiarę,mam po tym wiele bólów. Na pewno o niczym takim Bóg w swoim słowie nie mówi. Z powodu wiary w Jezusa przeżyłam już wiele prz3sladowan,a na koniec kosciol w którym byłam oskarżył mnie o brak tej wiary. Poznałam kilka osób,które ta filozofie wyznawały i mogę je określić jako skrajnie zaufane w sobie,egocentryczne jeśli nie chwilami okrutne i cyniczne. Ja uważam,że Jezus nie domagał się od nas,żebyśmy ludzi kochali,bo tego się po prostu nie da zrobić. Tacy ludzie są,że częściej się trzeba bronić niż kochać. Jezus nam na swój sposób po prostu mówił o swojej postawie wobec nas i wszystkich ludzi. To wszystko. Gdyby się bezwarunkowej miłości od nas spodziewał to musiałby chyba stracić rozum. Bo sam Bóg mówi,że nie ma nic bardziej zwodniczego niż ludzkie serce. Ja juz uśmiechom ludzi nie ufam,bo wiem z doświadczenia,że za nimi kryje się najczęściej niemoc.
Prześlij komentarz