Tomasz Bogowski
Pride Month czyli miesiąc dumy i afirmacji swojej odmienności seksualnej właśnie się rozpoczął. Czerwiec został wybrany szczególnym ze względu na upamiętnienie zamieszek ze Stonewall, które miały miejsce w roku 1969 i to właśnie w tym miesiącu odbywa się najwięcej parad równości, wzywających do przyznania związkom jednopłciowym tych samych praw, co związki heteroseksualne.
Trochę historii
Homoseksualizm obecny jest na świecie od zarania dziejów. Historia Sodomy i Gomory jest jednym z pierwszych biblijnych przekazów w tym temacie. Prości ludzie, potężni władcy i kapłani różnych bóstw byli zdeklarowanymi homo-, bądź biseksualistami. Stosunki homoseksualne niejednokrotnie były ofiarowane bóstwom pogańskich ludów zamieszkujących wokół Izraela.
Kulturowo, od wieków homoseksualizm był uznawany za skrzywienie, chorobę, zboczenie, niejednokrotnie karany śmiercią w męczarniach. XX- wieczne, oświecone społeczeństwo pochyliło się ponownie nad tematem i stąd dzisiejsze studia przypadku. Dojście do głosu lewicowych rządów, rewolucja obyczajowa oraz hasła miłości i tolerancji stworzyły dzisiejsze postrzeganie środowisk LGBT jako kolejnej mniejszości walczącej po prostu o swoje prawa, tak jak w przypadku kobiet, czarnoskórych, niepełnosprawnych. Wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi i z żadnego powodu nie powinniśmy być dyskryminowani.
Homoseksualiści w Kościele
Myli się ten, kto postawi tezę o braku homoseksualistów w Kościele, przy czym termin ten rozumiem szerzej i biblijnie, jako wspólnotę wszystkich wierzących w Jezusa Chrystusa. To pruderia oraz piętno sprawiły, że osoby homoseksualne nie ujawniają zwykle swoich preferencji seksualnych. Problem homoseksualizmu albo jest zamiatany pod dywan, albo ignorowany, albo prowadzi do wylania dziecka z kąpielą (jesteś gejem? won do piekła!). Wystarczy jednak porozmawiać z osobami, które chcą szukać Boga, ciągle świadomymi będąc swojej odmienności. Czy jest dla nich miejsce w Kościele?
„A Biblia na to…
…kochaj bliźniego swego.” Czy tylko w mojej Biblii ten werset jest pokolorowany? Nie sądzę. Więc po pierwsze, Bóg w swoim Słowie wzywa nas do miłości. Czy istnieją jakieś wyjątki od tej reguły? Nie widzę ich. Dlaczego zatem otaczamy miłością i opieką alkoholików i narkomanów, czując się wyjątkowo szlachetnie, tą samą ręką będąc w stanie rzucać kamieniami w homoseksualistów, bo są grzesznikami?
… kobiety ich bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze, podobnie też mężczyźni zaniechali przyrodzonego obcowania z kobietą, zapałali jedni ku drugim żądzą, mężczyźni z mężczyznami popełniając sromotę i ponosząc na sobie samych należną za ich zboczenie karę”. Odsyłam do całości 1. rozdziału Listu do Rzymian. Czytamy wprost, że homoseksualizm jest zboczeniem karanym śmiercią (duchową czy fizyczną?). Nie ma zatem powodu, by być z niego dumnym. Bóg go nienawidzi i brzydzi się nim. Ale! Nienawidzi i brzydzi się każdym grzechem. Czy zatem homoseksualizm jest czymś gorszym od reszty grzechów? Nie sądzę.
Posłuchaj i pomyśl
Znam kilku wierzących homoseksualistów. Żaden z nich nie jest praktykującym gejem. Każdy z nich ma problem ze swoją tożsamością z jakiegoś powodu. Większość w szczerej rozmowie powiedziała, że szczerze żałuje pierwszego momentu, gdy pomyśleli sobie „a może jestem gejem? Może trzeba spróbować?”. Pójście za tą myślą było początkiem lawiny wydarzeń, myśli i uczuć, której nie da się cofnąć. Każdy z nich jednak jest świetnym bratem, kochającym Boga człowiekiem i szukającym wyjścia z problemu, nie będzie to za duże słowo, bohaterem.
Nigdy nie poprę miesiąca dumy. Jestem przeciwny zachęcania innych do eksperymentowania, by odnaleźć swoją seksualną tożsamość. Uważam homoseksualizm za grzech, z którego jednak jest wyjście. Z drugiej strony nie stanę też ramię w ramię z pobożnymi, wysyłającymi homoseksualistów do piekła. Nie będę rzucał kamieniami w przechodzącą pod moimi oknami paradę. Nie będę pisał hejtów pod internetowymi wpisami chwalącymi odmienność. Dlaczego? Bo zawsze zadaję sobie pytanie, co zrobiłby Jezus?