TRANSWESTYTA W ZBORZE

Piotr Zawadzki
 
 
Pewnego razu siedząc w kancelarii kościoła usłyszałem ciche pukanie do głównych drzwi. Kiedy wyszedłem na zewnątrz stanęła przede mną kobieta w średnim wieku w kapeluszu na głowie i nieśmiałym, łamiącym się dziwnie głosem zapytała o najbliższe nabożeństwo. Stałem jak zamurowany po pytaniu, nie dlatego, że ktoś prosto z ulicy chciał do nas wpaść na uwielbienie (chociaż to też powoduje u mnie osłupienie) ale dlatego, że po bliższym przyjrzeniu się twarzy skrywanej pod kapeluszem okazało się, że rozmawiam... z umalowanym mężczyzną w sukience. Szok spowodował, że zamiast na "Pani" (bo wcześniej tak się kilkukrotnie do "niej" zwróciłem) zacząłem się zwracać do tej osoby na "Pan" - co było bardzo nieuprzejme z mojej strony. Poinstruowałem go o tym kiedy jest najbliższe spotkanie po czym wróciłem do siebie cały czas myśląc o tym jak będzie wyglądało najbliższe nabożeństwo z osobą transseksualną na sali... Mimo dużej dozy tolerancji nie potrafiłem poukładać sobie tej sytuacji w głowie. Od razu pojawiło mi się pytanie: czy kościół jest gotowy na przyjęcie osób transseksualnych, czy mamy w sercach wystarczająco miłości i współczucia by pokazać im Jezusa przez odpowiednie postępowanie wobec nich? Moja reakcja pokazała mi, że ja sam nie jestem gotowy, ale bardzo chcę to w sobie zmienić. Co mamy zrobić, żeby jako Kościół w Polsce skutecznie docierać do osób transseksualnych, jak takim osobom głosić Ewangelię? Czy jest dla nich miejsce na naszych perfekcyjnie dopracowanych nabożeństwach? Jakie reakcje pośród wierzących wzbudzi modlący się razem z nimi transwestyta bądź transseksualistka?


TRUDNA UKŁADANKA
 
Transseksualizm jest złożonym problemem. Spłycenie go do faktu, że ktoś jest na tyle "pokręcony", żeby udawać nie swoją płeć jest powodowane brakiem edukacji w tym temacie. Problem jest o wiele głębszy i różnorodny. W niektórych przypadkach transseksualizmu mamy na przykład do czynienia z osobami, które urodziły się jako fizycznie dwupłciowe (hermafrodytyzm) - i z decyzji rodziców i lekarzy stali się chłopcem lub dziewczynką (czasami okazuje się, że wybrana przez rodziców płeć jest omyłkowa). Takie osoby odkrywają, że mimo iż lekarze ukształtowali ich ciało na męskie, psychicznie czują się kobietami - i na odwrót. Są też sytuacje kiedy różne inne czynniki - pozafizyczne - kształtują osoby transseksualne, np. wychowanie czy kompleksy lub w skrajnych przypadkach poważne zaburzenia psychiczne. Każdy przypadek jest inny. Okazuje się, że "mężczyzna w sukience" ma swoją historię, swoje motywy, swoje cierpienie. To co wydaje się dla nas czasami śmieszne czy nawet groteskowe jest wynikiem złożonego procesu, jest bardzo trudną układanką. Pytanie czy kościół przez odrzucanie takich osób reprezentuje Jezusa? Czy Jezus kocha transseksualistów czy się nimi brzydzi i chce widzieć ich na marginesie społeczeństwa?

DŁUGI PROCES ZMIAN
 
Głównym problemem kościoła wobec osób transseksualnych jest fakt, iż tam gdzie kościół wymaga natychmiastowych decyzji, określeń i radykalizmu (ściągnij kieckę i chodź z nami pograć w piłkę!) osoby transseksualne potrzebują czasu, miłości i uzdrowienia. Podświadomie jako ludzie wierzący zakładamy, że taka osoba po kilku wizytach w kościele przestanie "przebierać się" i wróci do swojej płci. Jeśli tego nie zrobi "trwa w grzechu" i nie chce się nawrócić. Nie rozumiemy, że poczucie płciowości to nie jakiś nawyk jak np. palenie papierosów ale to... tożsamość. Praca nad zmianą tożsamości, jeśli nie wydarzy się coś ponadnaturalnego, może trwać całe życie. Z tej racji nawet jeśli kościół zaakceptuje takie osoby to z czasem może nie rozumieć, że zmiany postępują bardzo wolno. Oczywiście jest wiele świadectw osób transseksualnych, które odnalazły wolność w Jezusie i wróciły do swojej płci a nawet założyły zdrowe, pełne miłości rodziny (np. słynny nauczyciel Słowa Bożego - Sy Rogers). Ich świadectwo uczy nas, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, ale też, że rzeczy niemożliwe, aby zaistnieć, wymagają czasu i miłości kościoła. Transseksualizm jest bardzo widocznym grzechem - umalowany facet z zarostem (lub brodą - jak na konkursie Eurowizji) wzbudza kontrowersje i jest widoczny - o wiele bardziej niż mężczyzna uzależniony od pornografii, bijący żonę i dzieci, czy zdradzający swoją partnerkę. Różnica polega na tym, że pierwszy ubiera do kościoła sukienkę a drugi dobry garnitur. Po pierwszym grzeszniku widać wszystko na pierwszy rzut oka, po drugim nic... przez wiele lat jego obecności w kościele.
 
 
MANIFEST MIŁOŚCI
 
Otwartość na takie osoby jest pewnego typu manifestem - że my, jako kościół 21 wieku nie boimy się ludzi, których bardzo często boi się społeczeństwo spychając na margines. To bardzo ważny manifest. Pokazanie, że kościół to miejsce regeneracji i miłości w tak radykalny sposób na pewno przyciągnie innych, poranionych przez życie ludzi i pozwoli im odnaleźć ukojenie w Jezusie. Oczywiście ten manifest jest też bardzo odważny i już teraz jasne jest, że ci pastorzy, którzy zdecydują się ma taki krok staną w miejscu kontrowersji. Dobrze jest jednak tam stanąć, bowiem jest to pójście w ślady Chrystusa, który był przyjacielem grzeszników. Otwarcie się na takie osoby i głoszenie im Ewangelii może zmienić całe społeczeństwa, podobnie jak w przypadku eunucha, który nawrócił się przez służbę Filipa i zaniósł Ewangelię na kontynent afrykański. Filip nie obawiał się zniewieściałych fatałaszków eunucha, jego prawie że kobiecej powierzchowności, ale dzięki Duchowi Świętemu dostrzegł w nim pragnienie Boga i poprowadził go odpowiednią ścieżką do nawrócenia. Warto abyśmy zamiast potępiać ludzi otworzyli się na głos Ducha Świętego, który zachęca do niesienia Ewangelii każdemu z nadzieją na cud.
 
Niestety "Pani" pytająca się o najbliższe nabożeństwo nie pojawiła się u nas ponownie. Jestem prawie że pewien, iż wynikało to z mojego zmieszania i braku wrażliwości. Pozostaje mi tylko modlić się abym kolejnym razem mógł pokazać miłość Jezusa a nie zakłopotanie, strach i niezrozumienie. A jaka jest Twoja modlitwa w tej sprawie?


ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU



Piotr Zawadzki - studiował filozofię na Uniwersytecie Opolskim. Poeta, felietonista i blogger, kaznodzieja i duszpasterz, założyciel Chrześcijańskiej Misji Rampa, redaktor "Chrześcijanina", redaktor naczelny "Respiratora". Na codzień pracuje jako asystent pastora w Kościele Zielonoświątkowym Ostoja w Opolu. Szczęśliwy mąż Joanny i tata małej Idy
 

15 komentarzy:

Iwona Motyw Kobiety pisze...

A ja marzę o grupie uwielbieniowej z takimi osobami.

Anonimowy pisze...

Ja również

Eukaliptus pisze...

W srod kaplanow jest sporo transw.wiec nie powinno ich zadziwiac,ze inni tez chca sie modlic w przebraniu.

Eukaliptus pisze...

Doczytalam artykol i czuje w nim hipokryzje.w NW testam.Jezus nie odrzuca prostytutki tylko napomina,zeby wiecej nie grzeszyla.wiec innych dewiacji tez nie odrzuca pewnie,tylko ludzie za niego mowia,co tolerowac a co nie.wymyslaja tysiace kanonow wiary itp tytuluja sie namiestnikami..wiedza co Bog ma na mysli,co zrobi itd tak kreca w glowach ludziom,ze juz powstaje nowa religia a wiara jest prosta jak drut.

Anonimowy pisze...

Pan Jezus nie odrzuca grzesznika tylko grzech. Głoszenie Miłości Boga bez nawrócenia jest perwersją Ewangelii a nie jej wersja. Pan Jezus wzywał do upamiętnienia a nie brniecia w bagnie grzechu coraz głębiej. Odpowiedz jest w Słowie Bożym a dywagacje filozoficzne autora nie wiele maja wspólnego z tym Źródłem. Wszystko można rozmyc kazdy grzech rozgrzeszyc taka ewangelia usprawiedliwia grzech nie grzesznika

Anonimowy pisze...

Pan Jezus nie odrzuca grzesznika tylko grzech. Głoszenie Miłości Boga bez nawrócenia jest perwersją Ewangelii a nie jej wersja. Pan Jezus wzywał do upamiętnienia a nie brniecia w bagnie grzechu coraz głębiej. Odpowiedz jest w Słowie Bożym a dywagacje filozoficzne autora nie wiele maja wspólnego z tym Źródłem. Wszystko można rozmyc kazdy grzech rozgrzeszyc taka ewangelia usprawiedliwia grzech nie grzesznika

Unknown pisze...

nie mam nic przeciwko takim ludziom, jednak nie wygląda to zbyt ciekawie...
tanona

Andrzej pisze...

Transseksualizm ma wiele przyczyn i raczej człowiek sobie tego nie wybiera. Nie jest zatem dobre potępiać kogoś, kto nie ma wpływu na swój ustrój hormonalny. O ile transseksualizm jest zaburzeniem osobowości a nie fetyszem, o tyle nie możemy odmawiać prawa do wiary takiej osobie. Kto jak nie człowiek z problemem ma przychodzić do Chrystusa? Święci nie przychodzą a tylko nieświętym utrudniają. Kościół jest środowiskiem, w którym człowiek ma największe szanse aby się socjalizować, bo gdzie transseksualista ma większą szansę na uregulowanie swojej osobowości i orientacji seksualnej, na ulicach Amsterdamu czy w kościele?

Manna pisze...

Hmm, myśle, że wśród kapłanów jest to mniejszy problem niż wśród samych wiernych - ci często nie akceptuja innności. Kapłani natomiast - nawet jesli trudno im zrozumieć taka osobę - strają się mimo swoich uprzedzeń słuzyć jej. Ja nie akceptuję nadawaniu takim zjawiskom miana normalnych czy naturalnych, gdyż takimi nie są. Wiem jednak, że człowiek sam tego nie wybiera i nie miałabym nic przeciwko obecności takiej osoby w kościele.

monika pisze...

myślę, że to bardzo trudny temat i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na te pytania

Jolka pisze...

Witam serdecznie:)
Sama spotkałam się z przypadkami odtrąceń ludzi w zborach, u których zmiany zachodzą procesowo( przez lata, czasem są niezauważalne dla ludzi z zewnątrz ).
Za dużą presję kładzie się na wizaż, chrześcijański good look i fajerwerkowe świadectwa nawrócenia, bądź też uzdrowień - cudów.
Jeśli tego brak, znaczy, ze ktoś słabym jest Chrześcijaninem i żyje w grzechu.
Pozdrawiam serdecznie :)

Anonimowy pisze...

Pani sprawdzi gdzie zawędrowała w internetach, bo sądząc z pani wypowiedzi pani nie wie ;)

Ja hipokryzji nie dostrzegam, bo wiem o jaki Kościół chodzi, a pani chyba patrzy na inny. ;)

Anonimowy pisze...

Czy dziwi ludzi widok człowieka bez ręki lub nogi na oddziale ratunkowym? Odpowiedź jest oczywista.
Dlaczego więc kogokolwiek miałby szokować lub dziwić widok osoby transseksualnej w kościele?
Sam Jezus przecież powiedział, że zdrowi nie potrzebują lekarza, tylko ci co się źle mają.
Lekarz, który nie udzieli pomocy potrzebującemu musi liczyć się z konsekwencjami prawnymi swojej decyzji a my, Chrześcijanie bardzo często zostawiamy ludzi ciężko chorych i takich którzy najbardziej pomocy potrzebują bez opieki i wydaje nam się że robimy wlasciwie.

Anonimowy pisze...

W tym miejscu należałoby zastanowić się nad problemem osoby schorowanej. Jestem Ewelina - człowiek urodzony w nie swoim ciele, jak list wrzucony nie do swojej koperty. Do tego testy psychologiczne sprawdzone pozytywnie przez kilkunastu psychoterapeutów stwierdzają w 100% dysforię płciową z mężczyzny na kobietę. Tak naprawdę czuję się kobietą w 100%. Do tego genetyka potwierdza, że mam kariotyp damski 46,XX, czyli, że nie jestem żadnym mężczyzną, choć takim mężczyzną się urodziłem. Z tego wynika, że genetyczna kobieta wraz z psychiczną kobietą może mieć wygląd mężczyzny, który powinien być feminizowany. Owa feminizacja powinna być nie tylko ortopedyczna czaszki, ale także ruchowa, wraz z odpowiednim damskim ubiorem. Do tego laryngolog wraz ze specjalistami z dziedziny muzyki powinien zmienić głos męski na kobiecy. Gdy więc tylu specjalistów stwierdza tak poważny problem człowieka, to powstaje tylko jedno pytanie: co tutaj jest grzechem?... Przecież ja - Ewelina - nie prosiłam się o jakąś tam dysforię - a może to jest moja droga życiowa, droga krzyżowa, jaką Pan Bóg mi zlecił, by nią właśnie iść?... Oczywiście domysły! Jednak sprowadzanie wszystkiego, że by człowieka zawstydzić, że jesteś grzeszny, że niczego nie rozumiesz - to do niczego nie prowadzi. Medycyna już dawno odeszła od nauczania Kościoła w kwestiach przerywania ciąży, czy dysforii płciowej, co nie znaczy, że nie ma racji. Karze się kobietę, że zrobiła aborcję, gdy gwałciciel pozostaje jakby na uboczu sprawy. Mówi się o prawach człowieka w przypadku kastracji gwałcicieli, a czy oni popełniając grzech myśleli o prawach kobiet by nie były krzywdzone?... Z pozdrowieniem Ewelina, która doskonale wie co to znaczy być osobą transseksualną.

Anonimowy pisze...

Problematyka polega na czymś zupełnie innym. Od zawsze istniał problem ludzi posiadających poczucie bycia w nie właściwym ciele. Jeszcze w latach 80-tych XX wieku transwestytyzm był uważany za zboczenie seksualne, utożsamiane z transseksualizmem. Od 2010 r. występuje tutaj wyraźne rozgraniczenie między tymi pojęciami. Do tego cały czas mamy do czynienia z tematyką społecznego tabu. Pamiętajmy, że teoria względności Einsteina zniszczyła pojęcie sakralnego dogmatu, w którym wszystko było jasne, jednoznacznie zrozumiałe. Dzisiaj granice są wszędzie zatarte, wszystko jest nie pewne. Nawet granica między złem i dobrem staje się trudna do określenia w jednoznaczności. Do tego Ewangelicy uznają w wielu wypadkach ruchy emancypacyjne kobiet (feminizm także kościelny), co prowadzi także do uznania transseksualizmu zapisanego poza zasięgiem nauk biblijnych. Pozdrawia jeszcze raz Ewelina