CHRZEŚCIJANIN, CZASAMI ATEISTA

Piotr Zawadzki


Zdjęcie dzięki uprzejmości www.bigstockphoto.com


Wojna z ateistami trwa. Ludzie wiary mnożą książki, wykłady, artykuły, kazania by wymierzyć ateizmowi śmiertelny cios. Jest to szlachetna walka o wiarę i podstawowe wartości (przynajmniej z naszej perspektywy). Szlachetna jak i naiwna - szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Bóg świetnie sam się broni. W samym epicentrum tego konfliktu zapominamy o otrzeźwiającym nas jak zimny prysznic fakcie, że czasami najgorliwszym chrześcijanom brakuje wiary i chwilami ocierają się o... ateizm. Wystarczy, że każdy gorliwy wierzący przez chwilę spojrzy na siebie z boku i przeanalizuje swoje postawy i myśli a dojdzie do wniosku, że czasami niewiele brakuje mu do podejścia ateisty. Mamy te same dylematy, te same pytania, te same wątpliwości. Są dni kiedy nasza wiara i wskazówki Biblii wystarczają by rozwikłać ten cały bałagan, ale są też chwile kiedy modlitwa wydaje się być nużącym monologiem a wiara - samooszukiwaniem się. 

Zaczynam myśleć jak ateista gdy...

1. Kiedy myślę o konkretnym cierpieniu i śmierci

Ostatnio dowiedziałem się o dwóch tragicznych sytuacjach. Pierwsza to choroba młodego, żonatego człowieka - nagła, niezapowiedziana białaczka. Druga tragiczna sytuacja to śmierć aktywnego mężczyzny - znajomego mojej żony. Zmarł w samolocie, który od razu po starcie uderzył w ziemię i eksplodował. Wraz z nim zginęło wielu innych.  Czy ta choroba i śmierć ma jakiś sens? Czy taka jest wola Boga? Te pytania mnożą się w głowie szczególnie wtedy, gdy zaczynają dotykać nas lub naszych bliskich. Wiem, że Bóg jest dobry, wierzę też w możliwość nadnaturalnego uzdrowienia (jako charyzmatyk), a mimo to w takich sytuacjach toczę bój o wiarę a slogany, nawet poparte Biblią, bardziej mnie śmieszą niż pokrzepiają. Wobec takich tragedii pozostaje głusi i niemi, pozbawieni jasnych, populistycznych odpowiedzi. No może poza jedną - "Nie wiem!". Ale czy ta odpowiedź kogokolwiek satysfakcjonuje?           

2. Kiedy moja wiara się nie sprawdza

Pod wpływem ewangelistów różnej maści - szczególnie charyzmatyków z ruchu wiary wyznaję pozytywne zmiany w moim życiu. Często wiara przynosi przełom, czasami nawet od razu. Są jednak inne przypadki, które rozbijają system, gdy wiara NIC nie zmienia. Mimo, iż proszę - nie dostaję. Szukam - i nie znajduję. Czasami od wielu lat. W takich sytuacjach moja wiara maleje. W takich sytuacjach czuję się zawiedziony swoim chrześcijaństwem i obwiniam się o egoizm i naiwne myślenie życzeniowe. Wiem, że Bóg nie działa jak magiczna różdżka.  Z drugiej strony tak wiele wydarzyło się przez wiarę. Jak znaleźć złoty środek? Jak innym mówić o wierze skoro sam czasami doświadczam w tej dziedzinie porażek? W takich sytuacjach lepiej rozumiem ateistów, którzy patrzą na tą gimnastykę wiary z przymrużeniem oka.

3. Kiedy przestaję cokolwiek czuć

Moment mojego nawrócenia był pełen emocji - łzy, radość, poczucie totalnego przebaczenia i akceptacji. Tyle uczuć... Wtedy skory byłem lansować hasło, że wiara to ZAWSZE doświadczenie (szczególnie z kazalnicy). Teraz, po latach, nie mam już takiej pewności. Czasami wiara to poczucie zupełnego braku emocji, doświadczeń, czucia Boga. W takich chwilach rozumiem ateistów, mówiących o tym, że jeśli Bóg jest realny to powinien być też doświadczalny- rozumiem ich bunt. Dramat polega na tym, że Bóg bywa doświadczalny... ale nie zawsze. Czasami pozostajemy z Jego milczeniem. Czasami pozostajemy jakby osamotnieni - wiara mówi nam o Jego obecności, ale mówi o tym na sucho, jakby bez przeżycia, skromnie, pokornie. 

4. Kiedy widzę swoje upadki i upadki innych

Ateiści bardzo często argumentują, że Boga nie ma, ponieważ Kościół jest pełen kłamców i hipokrytów. Kiedyś się z tym zgadzałem, do czasu aż stałem się chrześcijaninem. Potem na nowo zakochałem się w Kościele (miłość ta czasami miała nawet znamiona bałwochwalstwa). Z czasem nabrałem w tym zauroczeniu trzeźwości i zacząłem dostrzegać prawdziwych ludzi pod warstewką chrześcijańskich przeżyć i zachowań. Okazało się że wielu z nich nadal walczy z grzechem i niedoskonałościami charakteru. Podobnie jak ja. W chwilach kiedy widzę, że mój charakter stoi w miejscu, kiedy po raz kolejny przegrywam z grzechem w swoim życiu czy widzę przegraną innych wierzących lepiej rozumiem argumenty ateistów. Nie poddaję się jednak, ponieważ wierzę, że Bóg zamienia grzesznika w świętego.
 

Oczywiście moje ateistyczne okresy, czy momenty, NIE SĄ czymś permanentnym, nie są też w żadnym stopniu przesycone niechęcią do Boga. Kocham Go.  Te momenty to czas głębokiego niezrozumienia Jego tajemnic, momenty zagubienia w Jego woli, momenty bez uczuć i wiary. Myślę, że mam takie chwile i czasy miedzy innymi dlatego, aby zrozumieć każdego kto jeszcze nie wierzy. Innym powodem jest lekcja pokory i współczucia - których wiecznie mi brak. Stąd moje zrozumienie dla ateistów, utożsamienie się z nimi a czasem nawet współczucie - szczególnie dla tych, którzy chcieli by wierzyć, ale nie potrafią (serdeczne współczucie a nie faryzejskie!). Rozumiem te dylematy i czasami wydaje mi się, że znam na nie odpowiedzi, czasami natomiast czuję się jak dziecko we mgle, zupełnie zagubiony, śmieszny, bezsensowny.

Często ateistyczny bunt wynika z nieuświadomionego pragnienia Boga - ale nie takiego jarmarcznego, żenującego, lecz Boga realnego - takiego jakim On rzeczywiście jest - bez naiwności i lukru. Wierzę, że wielu po czasie buntu, odnajdzie miłość.



ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU



Piotr Zawadzki - studiował filozofię na Uniwersytecie Opolskim. Poeta, felietonista i blogger, kaznodzieja i duszpasterz, założyciel Chrześcijańskiej Misji Rampa, redaktor "Chrześcijanina", redaktor naczelny "Respiratora". Na codzień pracuje jako asystent pastora w Kościele Zielonoświątkowym Ostoja w Opolu. Szczęśliwy mąż Joanny i tata małej Idy

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin :) Chciałam zapytać o Twój okres buntu. Był to czas braku wiary w Boga Biblii, ale coś na kształt deizmu, czy zupełny brak wiary w jakiegokolwiek Stwórcę?

Piotr pisze...

Dziękuję :) Ano u mnie było różnie - raz ateizm, raz deizm a raz New Age - przechodziłem wiele faz. Długi czas byłem ateistą z racji mojej nie wierzącej rodziny a potem trochę deizmu, trochę New Age. Dziwna mieszanka... :)

Anonimowy pisze...

Dziękuję za odpowiedź :) Mam nadzieję, że będę kiedyś miała okazję usłyszeć Cię na żywo. Asia

Piotr pisze...

Zapraszam do Opola :)