CHRZEŚCIJAŃSKA SAMOOBRONA

Piotr Zawadzki

 
Nie, ten tekst nie będzie o tym jak zbudować partię polityczną ani o tym jak być drugim Lepperem. Nie mam zamiaru pisać też o tym jak bić ludzi w samoobronie. Chciałbym rozważyć temat ludzkiej tendencji do... samoobrony, tłumaczenia się, samointerpretacji. Co mówimy kiedy ktoś nas oskarża? W jakim świetle się stawiamy, gdy ktoś ma wobec nas jakieś "ale" i chce od nas wyjaśnienia naszych motywów? W jakim świetle stawiamy się wyjaśniając swoje postępowanie? Szczególnie ważne jest to dla chrześcijan - ludzi, którzy pragną żyć prawdą...
 
MANIPULUJĄC FAKTAMI
 
Kiedy pod wpływem czyichś oskarżeń lub wątpliwości odnośnie naszej osoby wpadamy w spiralę autointerpretacji i wyjaśniania swojego postępowania, bardzo często pojawia się w nas pokusa, aby fakty poddać manipulacji, aby przedstawić swoją sytuację w nieco lepszym świetle, aby swoją osobę pokazać w bardziej odpowiedni sposób. Wybielamy swoje motywy, wybielamy postawy, opisujemy fakty w przychylny dla nas sposób, tłumaczymy siebie, aby uniknąć konsekwencji (bardzo często w pełni zasłużonych). Dlaczego zapominamy w takich momentach o Jezusie, który mimo fałszywych oskarżeń i zarzutów nie bronił siebie, ale... milczał? Jego milczenie uczy nas wiele. Dzięki niemu rozumiemy, że zamiast popaść w spiralę wiecznego tłumaczenia, możemy powierzyć siebie Bogu i uwierzyć, że On wybroni nas w naszym milczeniu, w naszej ciszy. Nie jesteśmy skazani na manipulację faktami i ludźmi, możemy pokazać naszą wolność od takiego postępowania właśnie milcząc jak milczał Jezus.
Milczenie Jezusa rozbraja system.
 
 
FAKTY
 
Kiedy milczysz wobec potrzeby ciągłego wyjaśniania innym ludziom kim naprawdę jesteś i co naprawdę robisz, pokazujesz że:

  • Jesteś wolny od kreowania swojego image'u.
  • Nie jesteś uzależniony od manipulowania słowami.
  • Nie boisz się ludzi i ich opinii.
  • Żyjesz w prawdzie i wierzysz, że wyjdzie ona na jaw bez twojej pomocy.
  • Jesteś w Bożych rękach i pod Bożą ochroną.
 
 
PRZESADA
 
Nauka milczenia w tak skrajnych okolicznościach nie jest nauką apatii. Nie chodzi tu o to by być niemotą, która nie potrafi zaznaczyć swojego zdania, przekonać ludzi do swoich poglądów czy wyjaśnić swoich motywacji. Milczenie jest tu narzędziem samokontroli. Umiejętność zamilknięcia wobec krytyki jest istotna, ale nie oznacza to, że jest jedynym sposobem radzenia sobie. Jezus w wielu przypadkach publicznie bronił swojej osoby i swoich przekonań. Milczenie nie było jedynym podejściem do krytyki i krytyków, ale było sposobem skutecznym. Pokazywało potężną siłę Jego charakteru.
 
 
MILCZENIE
 
Następnym razem kiedy ktoś w twarz powie ci o Twoich słabościach, grzechach, winach, niedopatrzeniach lub snuć będzie bzdury na Twój temat spróbuj milczeć, zamiast bronić się lub manipulować faktami. Jeśli rzeczywiście jesteś niewinny, Bóg zadba o Ciebie. Zaufaj Mu w tym konflikcie. Milcz, przebacz, błogosław i kochaj oskarżycieli.
 
Może właśnie tak pokażesz im swoją niewinność i chrześcijański charakter?
 
 


Piotr Zawadzki - studiował filozofię na Uniwersytecie Opolskim. Poeta, felietonista i blogger, kaznodzieja i duszpasterz, założyciel Chrześcijańskiej Misji Rampa, redaktor "Chrześcijanina", redaktor naczelny "Respiratora". Na codzień pracuje jako asystent pastora w Kościele Zielonoświątkowym Ostoja w Opolu. Szczęśliwy mąż Joanny i tata małej Idy.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

super!!! bardzo mi się podoba... niby oczywiste, a jednak tak zakopane w naszej świadomości, że mało kto zastanawia się nad swoją reakcją, gdy przychodzi co do czego i dopiero po fakcie, analizując swoje wypowiedzi... żałujemy? przynajmniej ja :)))

pamejudd pisze...

Nie do końca rozumiem, jak można utożsamiać bycie chrześcijaninem z "chęcią życia w prawdzie"...

Chyba że chodzi o prawdę pojmowaną subiektywnie, jakok wewnętrzną spójnośc wizji świata i siebie - wówczas system pojęć oparty o istnienie Boga jest jak najbardziej na miejscu, ze względu na swoją potęge wyjaśniania i godzenia sprzeczności :)

Piotr pisze...

Dla mnie prawda jest osobą - to Jezus Chrystus, z tej racji nieuzasadnione byłoby, gdybym powiedział, że Jezus jest dla mnie kimś (a nie czymś) subiektywnym. Moja relacja z Nim jest dla mnie czymś więcej niż wewnętrznym przeżyciem - jest rzeczywistością. Oczywiście dla obserwatora mojego życia jako hpchrześcijanina będzie to nadal sprawa mojego poglądu, mojej subiektywnej wiary itp. Rozumiem to, ale mimo tego dla mnie prawda jest Osobą a nie ideą czy "zgodnością". Koherencja nie wyjaśnia wszystkiego. Np. faszyzm jest całkiem koherentny, ale czy prawdziwy?