KRYZYS, SĄD BOŻY?

Piotr Zawadzki



SZUKANIE PRZYCZYN

Od kilku lat nad Europą wiszą czarne chmury kryzysu gospodarczego. Podobnie ma się sprawa z USA i resztą cywilizowanego świata - potężne cięcia budżetowe, gigantyczne długi, zapaść ekonomiczna. Doczekaliśmy się czasów w których nie tylko małe firmy czy gigantyczne koncerny ale całe państwa stają nad przepaścią bankructwa. W momencie, kiedy dobrobyt stał się czymś nieodzownym i oczywistym (czymś, od czego się uzależniliśmy), pojawiła się groźba utraty wszystkiego - nie tylko dobrobytu, ale nawet podstawowych środków do życia. Kryzys oceniany jest na różne sposoby, jedni widzą w nim efekt złego zarządzania, inni rozpasanej konsumpcji. Mało jednak padło głosów w sprawie kryzysu, które określały by go jako produkt rozprężenia duchowego. Czy możemy w całą sprawę naszej porażki w gospodarzeniu dobrami wmieszać jeszcze Pana Boga? Czy nie naraża nas na śmieszność krzyk, że kryzys, jest formą sądu Bożego nad społeczeństwem konsumenckim? Jako chrześcijanie musimy jednak analizować wydarzenia ogólnoświatowe w szerszym, duchowym kontekście - ostatecznie Biblia do tego nas zachęca. W sprawie tej należy na pewno unikać ekstremalnych ocen - z jednej strony nie możemy utknąć tylko w czysto ludzkiej ocenie sytuacji, stwierdzając, że kryzys, to nic innego jak nieudolność systemu. Musimy sięgnąć wzrokiem dalej i dostrzec wątki duchowe. Z drugej strony nie możemy zrzucić sprawy na Pana Boga i niejako obwinić Go za zaistniałą sytuację - w końcu to my, ludzie, ponosimy odpowiedzialność za ten beznadziejny stan rzeczy. Ostatecznie dobrze również zadać sobie kilka pytań wysoce osobistych, np. jaki jest mój stosunek do finansów, czy zawartość mojego portfela kieruje w totalny sposób moim życiem i postępowaniem, czy też umiem być człowiekiem niezależnym od stanu konta w banku? Czy gdyby mnie dotknął kryzys, czy mimo to okazałbym się wierny Bogu?



GLOBALNY KLAPS
Zamiast analiz gospodarczych, najlepiej poszukać źródła kryzysu w.... każdym z nas. Jeśli kryzys jest rzeczywiście formą sądu Bożego, trzeba sobie zadać pytanie - co Bóg potępia w mojej postawie względem pieniędzy? Co Bóg chce osądzić? Globalny kryzys zaczyna się w ułomnościach naszego serca, w naszych niewłaściwych postawach i źle ulokowanej wierze. Gdzie zabrnęliśmy, że zaistniała potrzeba, aby Bóg dał nam przysłowiowego "klapsa"? Za co ten globalny "klaps"? Jeśli Bóg się czemuś sprzeciwia, oznacza to, że ma nastąpić zmiana ludzkiego postępowania. Stare nawyki mają odejść i być zastąpione przez nowe - te właściwe. Klaps ma więc jak najbardziej wartość edukacyjną, jest też objawem Bożej miłości i troski - chroni nas, jako system wczesnego ostrzegania. Ignorowanie tego typu korekty grozi dalszym pogrążaniem się w nieszczęściu, zatraceniem się. Patrząc z tej perspektywy, powinniśmy być wdzięczni Bogu, za to, że nad nami czuwa i uczy nas poprzez konsekwencje. Nikt nigdy nie mówił, że proces oczyszczania ludzkiego serca jest bezbolesny. Gdzie jest niewłaściwe przywiązanie tam często jest ból i wstyd - nasza otwartość na Bożą korektę jest miarą naszego chrześcijaństwa. Pozwolić Bogu się zbadać i skorygować, to najlepsza rzecz aby wyjść z głębokiego kryzysu - w wymiarze społecznym ale też osobisym.
NOWY BÓG
Dla Jezusa nasz stosunek do finansów był kwestią czci. Pieniądze bowiem możemy nieoptrznie zrozumieć i nadać im boskie cechy. Ostatecznie, nieświadomi, możemy zacząć czcić zawartość swojego portfela. Nie będziemy jednak o tym wiedzieć tak długo, póki pieniądze nie zostaną nam odebrane - ból i rozpad naszego życia będą dowodem, że mieliśmy więcej niż jednego Boga w naszym sercu. Tego dowiedzieć się jednak możemy po doświadczeniu kryzysu i utraty finansów. Ono pokazuje nam prawdę. Jezus wraźnie mówił o tym, że nie możemy być rozdwojeni pomiędzy konsumenckim stylem życia nastawionym na zaspokajanie swoich zachcianek a służeniem Bogu - albo On, albo korumpująca nas mamona. Oczywisty jest fakt, iż posiadanie dużej ilości pieniędzy nie jest jeszcze dowodem na to, że czcimy pieniądze zamiast Boga - czasami nawet jest to dowód na rzecz odwrotną, pokazuje naszą mądrość i umiejętność w zarządzaniu oraz błogosławieństwo nad naszym życiem.
My, polacy, z racji naszej narodowej historii boimy się posiadania. Potrafimy nawet demonizować tych co mają więcej niż przeciętny obywatel. W ludziach bogatych uparcie doszukujemy się przekrętów i chciwości. Dlatego o wiele łatwiej nam uwierzyć w to, że posiadanie bogactw jest drogą do zatracenia - trudno jednak zrozumieć, że można być wolnym od mocy pieniądza, posiadając duże pieniądze. Biblia wymienia jednak cały szereg ludzi, którzy byli bogaci i zarazem sprawiedliwi. Posiadanie dużej ilości dóbr nie skorumpowało ich, było zarazem widzialnym znakiem szczególnej bożej misji i przychylności w ich życiu, jak np. w przypadku króla Salomona czy żony skarbnika króla Heroda, która łożyła na ziemską służbę Jezusa, będąc jedną z najhojnieszych kobiet wśród pierwszych uczniów. Kryzys przychodzi jako Boży sąd wtedy, kiedy nie rozumiemy lekcji dotyczącej zarządzania naszymi dobrami - czyli wtedy, kiedy nasze pieniądze są celem samym w sobie, nie mają szerszego wymiaru i niszczą nasz charakter. Jeśli żyjemy dla pieniędzy i nie potrafimy nadać im właściwego celu, Bóg zrobi wszystko by nas odzyskać dla siebie. Jeśli to właśnie nasze pieniądze i inne dobra materialne staną mu na drodze, będzie trzeba pogodzić się z ich stratą. Dla Boga jednak taka strata to czysty zysk.
DOBRO ZE ZŁA
Radykalna utrata majątku, upadek finansowy okazały sie dla wielu osób próbą życia. Niektórzy nie przetrwali tej tragedii, tracąc wiarę w zmiany, popadając w głęboką depresję, stając na skraju samobójstwa lub głębokich uzależnień, niszcząc swoje rodziny. Nie każdy jednak tak zareagował na rozprzężenie gospodarki, które dotknęło go osobiście po porfelu. Inni wykorzystali kryzys do tego by zmierzyć się z prawdą o swoim życiu, zadali sobie konstrktywne pytanie: czy to co mam jest tym, czym jestem? Jezus pragnął abyśmy zrozumieli lekcję niezależności finansowej, choć na pewno nie marzył o tym, abyśmy uczyli się tego w tak brutalny i bolesny sposób. Czasy niestabilnej gospodarki, to czasy stabilnej wiary, wiary, która okazać się może kluczem do rozwiązania sytuacji kryzysowej. Utrata majątku to jeden z najsilnieszych bodźców dzięki któremu możemy dogłębnie zredefiniować nasze życie i doświadczyć tego co nas ostatecznie określa. Czy definuje nas zawartość konta bankowego czy też prawdziwy, żywy Bóg? Jezus pragnął aby mamona była co najwyżej narzędziem w naszych rękach a nie wyznacznikiem tego kim jesteśmy i dokąd zmierza nasze życie. Kryzys pozwala nam to odróżnić, doświadczenie utraty finansów w tej perspektywie może okazać się jednym z najwięszych korzyśc, jakie nas mogły spotkać. Czy jednak starczy nam wiary aby spojrzeć na to z takiego pułapu i odkryć w tragedii nowe możliwości oraz potencjał do rewolucyjnych zmian w życiu osobstym, w naszej tożsamości? Z tej perspektywy możemy podziękować Bogu za otrzeźwienie nas i pokazanie lepszej drogi niż nadmierne przywiązanie do naszych złotówek, możemy podziękować Bogu za to, że jest z nami w kryzysie, przeprowadza nas przez kryzys i daje nadzieję na lepsze jutro. Kryzys może okazać się jedną z najcenniejszych lekcji jakie odebraliśmy od Pana Boga - lekcji które rozwiną naszą wiarę, umocnią nasz charakter, okażą się cenniejsze od złota. W dobie panowania pozytywnego przesłania o wierze i sukcesie gorąco pragniemy zapomnieć i wymazać z Biblii historię Hioba, która nie pasuje do monotonnych afirmacji płynących z niektórych kazalnic i chrześcijańskich książek motywacyjnych. Historia Hioba stanowi jednak jedną z ważniejszych opowieści Starego Testamentu, rysując przed nami obraz Boga, który pozwala na kryzys, aby w świeży sposób objawić się człowiekowi. Człowiek sukcesu staje się w tej historii wrakiem, którego nie potrafi pocieszyć żadna mądre słowo, żadne wsparcie - jedyne co leczy jego ranę jest ponowne objawienie się Boga, Jego kojąca wypowiedź, Jego sprawiedliwy sąd. W dobie kryzysu spotkamy wielu Hiobów, zamiast pustych słów warto pozwolić im na nowo doświadczyć Boga i w Nim odnaleźć odpowiedzi na pytanie o sens ludzkiego życia. A jesli ktoś z nas stanie się Hiobem, musi pamiętać, że kryzys, to początek nowego życia, to droga do głębokiego poznania Boga.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dobry artykuł, przypominający jak to z tymi pieniędzmi jest :)

Piotr pisze...

Dziękuję za komentarz :). Kiedy rozumiemy czym są pieniądze - a są zwieloktronieniem naszego wpływu na świat, to zaczynamy rozumieć, że muismy pracować nie tylko nad kwestią pieniędzy ale też nad kwestią tego, jaki wpływ wywieramy a jaki chcemy wywierać.

Dawid Korzekwa pisze...

Problemem nie jest konsumpcjonizm. Nie po to się produkuje, żeby się potem marnowało. Dzięki temu, że się konsumuje, jest sens pracować i produkować. Przyczyn kryzysu szukałbym gdzie indziej, ale to temat na cały osobny artykuł :)

Anonimowy pisze...

No pewnie, czujmy się winni z powodu każdego zakupu, każdej przyjemności, bo jeśli coś sprawia przyjemność to na pewno jest bożkiem

A.