Ostatnio zdarzyło mi się uczestniczyć w bardzo ciekawej dyskusji w gronie chrześcijan, ludzi poważnie traktujących Boga i Jego Słowo. Temat był bardzo aktualny, z pierwszych stron gazet,szeroko komentowany i wzbudzający ogromne emocje. Rozmawialiśmy o homoseksualizmie, homoseksualistach oraz niedawnej wypowiedzi Wałęsy.
CIĘŻKIE SŁOWA
„Homoseksualiści w Parlamencie powinni siedzieć w ostatnich ławach, albo za murem, bo są
mniejszością.” L. Wałęsa
„Homoseksualiści w Parlamencie powinni siedzieć w ostatnich ławach, albo za murem, bo są
mniejszością.” L. Wałęsa
Ostro. Wałęsa rzucił kamieniem, ale wyraził zdanie wielu ludzi, którzy takiej odwagi nie mają. Nie mają odwagi się wypowiadać, chcieliby się sprzeciwić, ale nie wiedzą jak to zrobić. Wałęsa też chyba nie wie, bo takimi słowami niczego nie rozwiązał, tylko zaognił sytuację. W takim razie, co lepiej - mówić czy nie mówić? Jak mówić? Z miłością, to znaczy jak? Co zrobiłby Jezus? Ostatnie wydarzenia podgrzewają atmosferę. Niedawno francuski parlament dość znaczącą przewagą głosów zaakceptował ustawę o homoseksualnych małżeństwach oraz dał im możliwość adopcji dzieci. W Polsce duża grupa chciałaby pewnie takich samych reform, ale bardzo dużo osób jest imzdecydowanie przeciwna. W sporze tym pozycję, jaką zajmujemy, determinuje przede wszystkim nasz światopogląd, wartości, jakim hołdujemy, ale też doświadczenia, jakie przyniosło nam życie i na pewno fakt, czy ktoś z naszych bliskich, z rodziny czy przyjaciół, nie jest dotknięty tym problemem. Moją perspektywę wyznacza Biblia, która jest Słowem Boga i moim autorytetem i mówi ona, że homoseksualizm jest grzechem, a małżeństwo zostało przeznaczone dla jednego mężczyzny i jednej kobiety. Są jednak różne sposoby, aby tą prawdę komunikować.
GODSON VERSUS WAŁĘSA
„Za cytowanie fragmentu Biblii w audycji radiowej, jedna z organizacji promującej homoseksualizm
złożyła wniosek do Komisji Etyki Poselskiej o ukaranie mnie.” J. Godson
W moim odczuciu to John Godson znalazł lepszy sposób na mówienie o tym, co uważa za słuszne.Widzę go jako osobę, która emanuje spokojem i mądrością, umie uśmiechnąć się i podać rękę, chociaż na niego plują; cytuje Biblię, mimo, że się o to oburzają; głosuje zgodnie ze swoim sumieniem, ale nie mówi obraźliwie. Człowiek integralny w tym co mówi, z tym, co robi. To mi się wydaje mądrością, której nam trzeba. Gdyby każdy wierzący miał tyle odwagi i miłości, aby w taki sposób odpowiadać na pytania i opowiadać o Jezusie, kościele, swoim życiu. Gdybyśmy mówili o wartościach, a nie regułach, które są dla nas ważne. Gdybyśmy nie zacietrzewiali się, nie oburzali, nie złorzeczyli, nie obrażali się, nie obrażali innych... nie plotkowali… Może wtedy otworzylibyśmy drzwi do zmiany w sercach innych ludzi, i te zmiany, które próbujemy wywalczyć krzycząc, barykadując się i wywyższając, przyszłyby same? Mówię, „same”- jeśli przyjdą, to nie przez nasze wysiłki, ale przez działanie Ducha Świętego, ale On z kolei potrzebuje naszych rąk i serc.
Z MIŁOŚCIĄ, ZNACZY JAK?
Gdy komuś mówimy, „Jesteś zły. To, kim jesteś, jest złe.” nie dziwmy się, że przyjmuje automatycznie defensywną pozycję. Naturalne, że broni siebie i swojej tożsamości. Może się jednak okazać, to, co krytykujemy, jest jego ciężarem, może sam widzi problem i próbuje się z nim zmierzyć, pokonać, uporządkować. Jeśli nawet, to czy przyjdzie do nas po pomoc? Wątpię. Bo już na samym początku staliśmy się dla niego faryzeuszami, sędziami. Być może potrzebuje on nauczyciela, przyjaciela, uzdrowiciela. Jezus przyszedł do ludzi właśnie jako ratunek, nie osąd. Nie pouczał prostytutki, „Jak ty się prowadzisz?!”, ale przemówił do tych „porządnych” dookoła „Proszę, rzucajcie kamieniami, jeśli jesteście bez grzechu.” Gdy rozmawiał z Samarytanką przy studni, to z nią naprawdę ROZMAWIAŁ, widział w niej człowieka z pytaniami, z niepoukładanym życiem, z kłopotami. Od tego zaczyna się pomoc i uzdrowienie. W tym jest wielka siła. Chciałabym być bardziej uczniem Jezusa, niż faryzeuszy. Zobaczyć w człowieku człowieka – mimo, iż brzmi to tak banalnie.
GODSON VERSUS WAŁĘSA
„Za cytowanie fragmentu Biblii w audycji radiowej, jedna z organizacji promującej homoseksualizm
złożyła wniosek do Komisji Etyki Poselskiej o ukaranie mnie.” J. Godson
W moim odczuciu to John Godson znalazł lepszy sposób na mówienie o tym, co uważa za słuszne.Widzę go jako osobę, która emanuje spokojem i mądrością, umie uśmiechnąć się i podać rękę, chociaż na niego plują; cytuje Biblię, mimo, że się o to oburzają; głosuje zgodnie ze swoim sumieniem, ale nie mówi obraźliwie. Człowiek integralny w tym co mówi, z tym, co robi. To mi się wydaje mądrością, której nam trzeba. Gdyby każdy wierzący miał tyle odwagi i miłości, aby w taki sposób odpowiadać na pytania i opowiadać o Jezusie, kościele, swoim życiu. Gdybyśmy mówili o wartościach, a nie regułach, które są dla nas ważne. Gdybyśmy nie zacietrzewiali się, nie oburzali, nie złorzeczyli, nie obrażali się, nie obrażali innych... nie plotkowali… Może wtedy otworzylibyśmy drzwi do zmiany w sercach innych ludzi, i te zmiany, które próbujemy wywalczyć krzycząc, barykadując się i wywyższając, przyszłyby same? Mówię, „same”- jeśli przyjdą, to nie przez nasze wysiłki, ale przez działanie Ducha Świętego, ale On z kolei potrzebuje naszych rąk i serc.
Z MIŁOŚCIĄ, ZNACZY JAK?
Gdy komuś mówimy, „Jesteś zły. To, kim jesteś, jest złe.” nie dziwmy się, że przyjmuje automatycznie defensywną pozycję. Naturalne, że broni siebie i swojej tożsamości. Może się jednak okazać, to, co krytykujemy, jest jego ciężarem, może sam widzi problem i próbuje się z nim zmierzyć, pokonać, uporządkować. Jeśli nawet, to czy przyjdzie do nas po pomoc? Wątpię. Bo już na samym początku staliśmy się dla niego faryzeuszami, sędziami. Być może potrzebuje on nauczyciela, przyjaciela, uzdrowiciela. Jezus przyszedł do ludzi właśnie jako ratunek, nie osąd. Nie pouczał prostytutki, „Jak ty się prowadzisz?!”, ale przemówił do tych „porządnych” dookoła „Proszę, rzucajcie kamieniami, jeśli jesteście bez grzechu.” Gdy rozmawiał z Samarytanką przy studni, to z nią naprawdę ROZMAWIAŁ, widział w niej człowieka z pytaniami, z niepoukładanym życiem, z kłopotami. Od tego zaczyna się pomoc i uzdrowienie. W tym jest wielka siła. Chciałabym być bardziej uczniem Jezusa, niż faryzeuszy. Zobaczyć w człowieku człowieka – mimo, iż brzmi to tak banalnie.
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU
13 komentarzy:
Dobry artykuł.......:)
A ja nie widzę specjalnej różnicy w powiedzeniu „Jesteś zły. To, kim jesteś, jest złe.” w sposób w jaki zrobił to Wałęsa czy gdybyśmy zrobili to w sposób, powiedzmy bardziej dyplomatyczny. Sugerowanie, że taka osoba może potrzebować uzdrowiciela to przychylanie się do tezy, że homoseksualizm jest chorobą. "Może się jednak okazać, to, co krytykujemy, jest jego ciężarem, może sam widzi problem i próbuje się z nim zmierzyć, pokonać, uporządkować." Zadaj sobie pytanie dlaczego zdarzają się ludzie, którzy za wszelką cenę próbują pokonać swój homoseksualizm, uporządkować swoje życie... w mojej opinii robią to z obawy przed ludźmi głoszącymi tezy, że homoseksualizm jest złem, że oni są ludźmi gorszej kategorii, którzy powinni zajmować tylne rzędy nie tylko sejmu,ale i życia. Współczuję im, że żyją w kraju gdzie ktoś życzy im uzdrowienia a nie szczęścia, miłości i zdrowia...
zgadzam sięz Deli - jak możesz komuś mówić, że jego zycie to grzech? czy grzech nie jest tym, co wynika z twojego wyboru? czy homoseksualista rodząc się jako dziecko mógł sobie wybrać hetero albo homo? co za ograniczenie umysł pozwala Ci osoądzać innych? wiadać ze autorce temat jest obcy stąd łatwe oceny. przykre.
Serce mnie boli jak czytam Wasze komentarze :( Homoseksualizm jest złem, jednak homoseksualiści nie są źli sami w sobie. Każdy człowiek (powtarzam, KAŻDY) robi się heteroseksualistą. To dlaczego istnieją homoseksualiści itp? Jest to choroba. Jednak nie choroba dzisiejszych czasów ale choroba psychiczna, np. jakiś uraz z dzieciństwa. Dlaczego w szkołach organizują te całe "gender" i tego typu zajęciach? Jeżeli dziecko w ten sposób zostanie urażone (chłopcy np. wykazywali aż bardzo dużą agresję gdy kazano im się przebierać za dziewczynki) to nic dziwnego, że w późniejszym etapie życia jego poglądy będą inne. Świat upada, a koniec świata się zbliża (każdego dnia koniec świata jest o jeden dzień bliżej, jakby co) co widać wszędzie. Jednak wszystko da się naprawić. Potrzeba nam miłości, nie tolerancji. Miłości, współczucia, a przede wszystkim miłości. Pozdrawiam Robert :)
Zgadzam się w pełni z komentarzem Roberta. Mam kolegę homoseksualistę. Jest na prawdę wspaniałym człowiekiem. Wiem, że można na niego liczyć i ma dobre serce. Ale właśnie jego orientacja seksualna nie zawsze taka była. Można się tu doszukiwać różnych przyczyn, głównie rodzinnych.
To co się ostatnimi czasy dzieje na świecie jest przerażające. Aborcje, homoseksualiści, gender, edukacja seksualna itd itd...o co chodzi w tym wszystkim? Co się dzieje?
Może i mój komentarz nie jest do końca spójny, ale sama jestem tym wszystkim ostatnio dosyć mocno rozbita...
Jak czytam słowa "homoseksuailzm jest chorobą" lub "co się dzieje, wychowanie seksualne", to od razu mam przed oczami nazistów, którzy oprócz tego, że uważali homoseksualizm za chorobę to jeszcze znaleźli lekarstwo. Osobiście uważam również, że lepsza aborcja niż dziecko wyrzucone na śmietnik lub zakatowane przez własną matkę, która nie była gotowa na przyjście potomka. Ludzie kochani, dodać wam brody i "turbany" i mamy chrześcijańskich mudżahedinów.
W myśl starej jak świat maksymy, jeśli ktoś ze swoją wolnością nie włazi na waszą (a nie włazi w przypadku homoseksualistów) to się od nich od.... Póki mnie na talerz nie ląduje czyjeś żarcie to niech se je nawet nogami, choć przyznam, że nie koniecznie chciałbym to oglądać. Tyle w temacie.
Widac, że temat jest Ci obcy. Znasz go tylko z mediów.
Zagadnienie homoseksualizmu jest bardzo trudne. Łatwiej o tym pisac, gdy nas nie dotyczy. We mnie rodzi sprzeczne uczucia. Z jedenj strony milość, bo tak mówi Bóg. A z drugiej gdy to ktoś z Twoich bliskich i sam masz rodzinę nie chcesz takiego przykładu w swoim domu. Gdy sam masz dziecko, co mu powiesz - że wujek jest gejem? Strach, że inni sie dowiedza, że odwrócą się od Ciebie, nawet chrześcijanie...
I co na to powiesz droga autorko?
Fajnie, że wg Biblii małżeństwo jest sakramentem przeznaczonym wyłącznie dla kobiety i mężczyzny. Zgadzam się. Nie rozumiem natomiast czemu ludzie wierzący wypowiadają się na temat zawierania małżeństwa cywilnego przez homoseksualistów. Ślub cywilny to konstrukcja prawna,która ma za zadanie ułatwić dwóm osobom fizycznym wspólne funkcjonowanie. Ślub kościelny ma jakby inny wymiar i funkcje. Wypowiadanie się przez wierzących o tym, że homoseksualiści nie powinni móc zawierać małżeństw cywilnych to jakieś nieporozumienie.
Wybaczcie, bardzo długo nie sprawdzałam komentarzy pod tym tekstem. Stąd brak odpowiedzi.
Tematów, pytań, wątków dyskusji związanych z homoseksualizmem jest tak dużo (i w ogóle i w komentarzach), że nie jestem w stanie na wszystko odpowiedzieć. Tym bardziej, że nie da się zakończyć tematu jedną odpowiedzią - wychodzą z tego zawsze ogromne dyskusje.
Odpowiem tylko (wybaczcie, że tak selektywnie) na niektóre komentarze.
Czy temat znam tylko z mediów? Nie. Gdyby tak było, nie odważyłabym się o nim pisać. Czy mam 'odpowiednią ilość doświadczeń'? Na pewno wielu z Was ma ich więcej, niemniej nie dyskryminuje mnie to w dyskusji. Tak uważam. Wyraziłam w artykule swoje poglądy, niemniej, temat jest o wiele szerszy niż to i da się o nim naprawdę długo rozmawiać.
Re:Anonimowy " Gdy sam masz dziecko, co mu powiesz - że wujek jest gejem? Strach, że inni sie dowiedza, że odwrócą się od Ciebie, nawet chrześcijanie... "
--> Między innymi dlatego napisałam ten artykuł. Właśnie w reakcji na reakcje chrześcijan. Strach przed tymi reakcjami jest wg. mnie co najmniej oznaką problemu (tychże) chrześcijan.
Re: Anonimowy "zgadzam sięz Deli - jak możesz komuś mówić, że jego zycie to grzech?"
--> Założenie, że homoseksualizm jest grzechem wynika bezpośrednio z Pisma Świętego. To kwestia uznania jego autorytetu. Natomiast, osoby, które nie są chrześcijanami, generalnie nie przejmują się w ogóle pojęciem grzechu, prawda?
Jest tu jeszcze jedna kwestia - źródło homoseksualizmu. I jest to kolejny ogromny temat, w którym nie ma twardych dowodów, sa głównie przekonania. No i jest również autorytet Biblii, który można uznać, albo nie (wszystko na swoją własną odpowiedzialność :) )
Re: Anonimowy "Zgadzam się w pełni z komentarzem Roberta. Mam kolegę homoseksualistę. Jest na prawdę wspaniałym człowiekiem. Wiem, że można na niego liczyć i ma dobre serce. Ale właśnie jego orientacja seksualna nie zawsze taka była. Można się tu doszukiwać różnych przyczyn, głównie rodzinnych." -->Dziękuję, za to zdanie. Zgadzam się. Pisałam pracę dyplomową dot. wpływu ojca - oraz braku ojca - na rozwój dziecka, zwłaszcza chłopców. Wyniki są interesujące również z perspektywy tematu homoseksualizmu (nie całości, ale na pewno części przypadków).
Re: Grzegorz O. "Jak czytam słowa "homoseksuailzm jest chorobą" lub "co się dzieje, wychowanie seksualne", to od razu mam przed oczami nazistów, którzy oprócz tego, że uważali homoseksualizm za chorobę to jeszcze znaleźli lekarstwo."
-->Obawiam się, że nie zrozumiałeś przesłania artykułu. Zachęcam do ponownej lektury.
Re: Anonimowy: "Fajnie, że wg Biblii małżeństwo jest sakramentem przeznaczonym wyłącznie dla kobiety i mężczyzny. Zgadzam się. Nie rozumiem natomiast czemu ludzie wierzący wypowiadają się na temat zawierania małżeństwa cywilnego przez homoseksualistów. Ślub cywilny to konstrukcja prawna,która ma za zadanie ułatwić dwóm osobom fizycznym wspólne funkcjonowanie. Ślub kościelny ma jakby inny wymiar i funkcje. Wypowiadanie się przez wierzących o tym, że homoseksualiści nie powinni móc zawierać małżeństw cywilnych to jakieś nieporozumienie."
-->Zgadzam się z Tobą. Państwo i małżeństwo cywilne są instytucjami powszechnymi, jesli mogę tak nazwać. Dotyczą wszystkich obywateli niezależnie od ich przekonań religijnych. W chwili, kiedy "małżeństwo cywilne" nie stanowi zagrożenia dla innych obywateli (zagrożenia zdrowia, życia, bezpieczeństwa, etc), nie ma jako takich przeciwskazań (z punktu widzenia państwa, czyli społeczności wszystkich obywateli.
Jest to moje osobiste przekonanie.
Jednocześnie - uważam za niewłaściwe nazywanie takiego związku cywilnego 'małżeństwem' - vide geneza słowa "małżeństwo".
A również, na decyzję, o legalizacji związków homoseksualnych powinni mieć - i mają - sami obywatele, którzy oczywiście kierują się w swojej decyzji własnymi przekonaniami. Również religijnymi. I to ich prawo.
To może słówko od kogoś, kogo to dotyczy? Jestem nowo narodzonym chrześcijaninem, wychowałem się w pełnej, wierzącej rodzinie, nie brakowało mi nigdy miłości ani bliskości. Jestem także biseksualny, z nachyleniem w stronę homo. Pierwsze przebłyski tego, że coś jest ze mną nie w porządku, miałem w wieku czterech lat. Inni chłopcy w moim wieku bawili się w wojnę i urządzali wyścigi resoraków, ja wolałem ubierać lalki i tworzyć zagrody z plastikowymi zwierzątkami. Gdy byłem trochę starszy, dosłownie pochłaniałem książki zamiast szaleć na boisku. Przyszedł wiek młodzieńczy, wypadałoby się zainteresować jakąś koleżanką, a tu ups! Jakoś nieciekawie to szło, za to okazuje się, że do kolegi czuję coś, co wykracza poza zwykłą koleżeńskość. Możecie sobie tylko próbować wyobrazić co się działo przez cały wiek nastoletni. Przepłakane noce, "maskowanie się" przed rodziną i znajomymi, akty autoagresji przeplatane modlitwami do Niego. Żeby zabrał to ode mnie. Albo, żeby zabrał mnie. Nie zrobił ani jednego ani drugiego. Przyjąłem chrzest licząc na to, że woda "wypłucze" ze mnie geja. Tak też się nie stało. Doszedłem do momentu w swoim życiu, w którym wiedziałem, że nie dam rady już tak dłużej żyć. Pomodliłem się wtedy jeden raz - ale w inny sposób, niż do dotychczas. Między mną a Bogiem - wiem, że On mnie takim stworzył. Nie wybrałem bycia gejem w żadnym momencie swojego życia, NIKT przy zdrowych zmysłach by nie wybrał takiego życia. Może u innych wygląda to inaczej, ale mówię teraz o sobie, bo to ja odpowiadam przed Nim za swoje życie. Pomodliłem się, by, skoro nie chce mnie zmienić, pomógł mi samego siebie zaakceptować i odczuć to, że On akceptuje mnie. I wiecie co? Poczułem moc Jego miłości i płynące z niej uwolnienie. Nie z homoseksualizmu, ale ze strachu i nienawiści. Zacząłem się zastanawiać, jak Bóg, który przecież jest miłością, może nałożyć na mnie takie brzemię, które uniemożliwia mi realizowanie podstawowej emocjonalnej potrzeby człowieka i najważniejszego przykazania?
Czytałem wiele razy fragmenty Słowa, czytałem eseje, modliłem się o zrozumienie. Moje zdanie jest takie, że przy omawianiu biblijnych tekstów pomijamy kontekst czasu i panujących wówczas zwyczajów, których znajomość jest niezbędna do interpretacji. Przecież nikt z wierzących dzisiaj nie trzyma niewolników. Nie każemy gwałcicielom poślubiać swoich ofiar, nie kamieniujemy cudzołożników, kobiety służą w Kościele, długie włosy u mężczyzny nie są już "obrzydliwością". Nie uczestniczę w homoseksualnych rytuałach ku czci bożków (Rzym. 1:23-27), nie mam na boku kochanków (Kor. 6:9 - oryginalne greckie słowo tutaj użyte oznacza żonatego mężczyznę z męskim kochankiem). Może część z Was uzna, się usprawiedliwiam, i może będziecie mieć rację. Nie wiem tego. Nikt z nas nie wie. Jedyne, czemu ufam to Boża łaska. Chciałbym pokochać kogoś na całe życie, spędzić z tą osobą długie lata. Jeżeli będzie to chłopak, na pewno nie będzie łatwo. Ale marzę o tym, by móc stworzyć rodzinę. Chciałbym, żeby był wierzący, żebyśmy mogli poznawać wspaniałego Boga, którego miłość idzie przed sądem (odwrotnie niż u większości ludzi...). Swoją wypowiedź kieruję do osób, które chętnie wypowiadają się w tym temacie nie mając o nim zielonego pojęcia. Nie możesz mówić, że masz "odpowiednią ilość doświadczeń", jeżeli nie doświadczasz tego na co dzień, jeżeli SAM nie jesteś tym dotknięty.
Na zakończenie dodam, że modlę się o dziewczynę, która pragnąc pokonać swój homoseksualizm poszła do szkoły biblijnej, ukończyła ją i nawet zaczęła tam pracę w administracji. Niestety nie wszystko poszło po jej myśli i zakochała się. Jest po próbie samobójczej. Proszę Was, bracia i siostry, więcej miłości, mniej sądu. Dostrzegłem różnicę w tym, jak wygląda moje życie między czasem, gdy walczyłem ze swoją orientacją i między tym, jak wygląda teraz, gdy ją zaakceptowałem i postanowiłem całkowicie zaufać Jezusowi. Niech Jezus prowadzi mnie i was w naszym życiu, wszystko oddaję Jemu.
Na wstępie zaznaczę, że jestem homoseksualistą. Odnoszę wrażenie, (co zresztą zostało już tutaj wypunktowane) że wiele osób wypowiada się znając sprawę tylko powierzchownie, z mediów, z rozmów ze znajomymi którzy "gdzieś kogoś". Zacznę od postu Roberta. Pisze on, że każdy człowiek rodzi się heteroseksualny...nie wiem skąd ta pewność (źródeł nie przytoczył) Czy przyczyną jest jakiś uraz z dzieciństwa jak sugeruje autor? Trudno powiedzieć, znam trochę historii osób homoseksualnych i są tacy co wychowywali się bez ojca, inni co w pełnej rodzinie. Nie ma jasnej reguły. Z drugiej strony znam heteroseksualistów którzy wychowywani byli przez jednego rodzica. A do czego taka hipoteza prowadzi? Jak się czuje rodzic, który dowiaduje się, że ma homo dziecko(skoro to wina wychowania)? Jak czuje się to dziecko, jeśli nie może pogodzić się z wlasną orientacją? Obwinia rodzica, rodzic obwinia siebie. W momencie gdy nie znane są jednoznaczne przyczyny homoseksualizmu pisanie takich tez jest po prostu szkodliwe. I dalej Robert pisze "organizuje się to całe gender" "świat upada" "potrzeba miłości nie tolerancji". Robercie, odsyłam do bardziej fachowej literatury odnośnie gender, jeśli uważasz, że jakieś zajęcia genderowe dla dzieci zrobią z nich homoseksualistów to skąd się wzięli np. homoseksualni pisarze w XIX wieku kiedy nikt o gender nie słyszał? Świat zawsze upada, przypominam że papież Sylwester zasłynął tym, że wyprawił wielki bal na koniec świata, który nie nastąpił a nam pozostała pamiątka tego wydarzenia:) Czym jest miłość bez tolerancji? Jak kogoś kochać jednocześnie nie tolerując? Tego już powiem szczerze nie pojmuje.
Inny komentarz poniżej "ale jego orientacja nie zawsze taka była"- skąd autor wie? Mam mocne podejrzenie, że to konfabulacja pomagająca pogodzić światopogląd autora z uczuciami względem opisanej osoby,hm? Może warto się nad tym pochylić? I dalej znowu ten sam ton "to co się ostatnimi czasy dzieje"-pragnę przypomniec, że homoseksualizm, aborcje,eutanazje towarzyszą człowiekowi od zawsze o czym wiemy z historii tylko zmienia się podejście do tychże, próbujemy trochę bardziej te zjawiska zrozumieć. A edukacja seksualna? to już zdecydowanie koniec świata:)
Inny komentarz też ważny- "A z drugiej gdy to ktoś z Twoich bliskich i sam masz rodzinę nie chcesz takiego przykładu w swoim domu. Gdy sam masz dziecko, co mu powiesz - że wujek jest gejem? Strach, że inni sie dowiedza, że odwrócą się od Ciebie, nawet chrześcijanie..."-to świetnie pokazuje pewien mechanizm myślenia. Nie chcesz takiego przykładu w domu hmm A co jeśli ktoś ma w domu otępiałego ojca, który jest np. agresywny. Trzeba go oddać do zakładu żeby dzieci nie widziały? Trzeba go schować na strychu żeby znajomi nie przestali nas odwiedzać? Dlaczego wchodzimy w takie schematy? Czy właśnie lęk przed tym co powiedzą ludzie nie nakręca całego problemu z innością-w każdym aspekcie? A przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy ma potrzebę bycia akceptowanym przez najbliższych. Czym jest udawanie, że tego wujka "nie ma" w rodzinie? Ile zrobisz dla własnego komfortu i świętego spokoju?
I na końcu zdanie ode mnie-temat homoseksualnej orientacji nie jest prosty i pogodzenie go z chrześcijaństwem nie należy do latwych. Można to robić (jak pisze ostatni autor, któremu życzę powodzenia) albo i nie. Proszę jedynie o to, żeby przed ferowaniem wyroków potawić się w roli homoseksualnej osoby, która w czasach okupacji była osobno znakowana w obozach koncentracyjnych, na ktorą w czasach komuny organizowano nagonki albo szantażowano utajnieniem odmienności w zamian za współpracę ze słuzbami. I jak w kontekście tego tolerancję społeczną na "istnienie" homoseksualistów można nazwać końcem świata?
Jako że mam pewne doświadczenia w tym temacie, również się wypowiem.
Kiedyś tak, jak większość z was oceniałam z góry takich ludzi. Potem w moim otoczeniu pojawiło się więcej homoseksualistów, ale ja i tak mimo, że się z nimi przyjaźniłam, oceniałam ich. Nie było to dobre i z perspektywy czasu to wiem.
Jestem chrześcijanką od urodzenia, zawsze wiedziałam, co Biblia mówi na ten temat. Jednak w pewnym momencie mojego życia zakochałam się w dziewczynie i to nie dawało mi spokoju. Zastanawiałam się nad potajemnym związkiem, nad odejściem od Boga, bo wiedziałam, że Bogu się to nie podoba. I pewnie dlatego większość osób uświadamiających sobie, że ma z tym problem, odchodzi od Boga < bo doskonale wiedzą, że to jest grzechem>
Tak, wiem co piszę. Homoseksualizm jest grzechem, nie żadną chorobą, a ni też nikt się taki nie rodzi. Wszystko się odgrywa w sferze umysłowej. Jeżeli np. od dziecka nie ciągnęło cię do męskich zabaw, ktoś ci przypadkowo zwróci uwagę, że chyba jesteś gejem. Potem zaczynasz o tym myśleć i się zastanawiasz, jednak na początku stwierdzasz, że tak nie jest. Wtedy szatanowi bardzo zależy na tobie, on wie jak cię podejść i może podesłać ci osoby, które będą ci o tym ciągle mówić, również osoby, które mają z tym problem. To dopiero początek. Jeżeli zaczniesz o tym mówić, choćby w żartach: haha jestem chyba gejem, lesbijką czy bi. To pamiętaj, że słowa mają moc. Szatan nie ma dostępu do naszych myśli, ale skoro wypowiadasz coś, to zarówno przed światem rzeczywistym jak i duchowym. I powstaje taka mała otwarta furtka dla szatana, który podeśle ci jeszcze inne rzeczy np. myśli samobójcze, ciągłą chęć imprezowania, które jak gdyby nie patrzeć odciąga od Boga.
ja miałam tak: że aaa nagle pojawiły się problemy, myśli samobójcze, przestałam czytać biblię < co jest bardzo ważne> doszło do tego, że nie umiałam się modlić i szatan miał mnie w garści. Pamiętał, że kiedyś w żartach wypowiedziałam, że jestem bi, tak zaczął mi poddawać osoby, które mi to potwierdzały. Wreszcie doszło do tego, że ja sama w to uwierzyłam i na dodatek poczułam coś do kobiety. Wiedziałam, że to jest złe i początkowo próbowałam się wykręcić.. że aa to na tamte czasy, że czemu Bóg wgl do takiego czegoś dopuścił itp. Ale to są wymówki, których używa, każdy kto ma z tym problem. Znając Biblię wiedziałam, że to doprowadzi mnie do zguby, a ja przecież tak bardzo nie chcę iść do piekła. Dlatego zaczęłam się modlić i modlić i modlić i nic. Łatwo jest tak Bogu wyznać grzech. Ale przecież biblia nam mowi, że co ukryte jest ciemnością i żeby stało się światłością musi wyjść na jaw. Bałam się tego bardzo.. bo wiedziałam jak ludzie, jak kiedyś ja sama reagowałam na takie osoby. Wiedziałam, że muszę o tym komuś powiedzieć, komuś kto wesprze mnie modlitwą i da mi jakieś rady. I dopiero to pomogło. Doświadczenie to zmieniło całkowicie moje patrzenie na takie osoby. Łatwo jest powiedzieć: jestem ćpunem, jestem pijakiem, zabilem kogos, zgwałciłem.. ale jak się powie o tym, że ma się problem w sferze seksualnej, to od razu widzi się na sobie miliony oskarżających spojrzeń. I tu też jest kolejne kłamstwo szatana. Pamiętajcie< piszę tu do osób, które mają z tym problem> że szatan będzie chciał za każdą cenę was odciągnąć od Boga. Jeżeli chcecie dalej trwać w grzechu, to wasza sprawa, Bóg was przecież kocha, on tylko nienawidzi tego, co robicie. I pamiętajcie, że Jezus po to umarł na krzyżu, żebyście nie musieli się z tym zmagać.
Mnie to doświadczenie nauczyło miłości do tych osób. Oni też mają problem, też chcą być wolni, ale to nie jest takie łatwe. Ba! to jest okropnie trudne! Dlatego ludzie starajcie się z góry nie oceniać innych, bo tak im nie pomożecie, a tylko pogorszycie ich sytuację.
słyszałam kiedyś świadectwo byłego geja na yt, po którym stwierdziłam, że ja też chcę być wolna.
https://www.youtube.com/watch?v=J0TvGhEzfbs
no wszystko pięknie fajnie, wiadomo że trzeba kochać ludzi takimi jakimi są, ale jak w racjonalny sposób wytłumaczyć że homoseksualizm jest grzechem?
Prześlij komentarz