Kościół to niesamowita grupa ludzi - z jednej strony to ludzie, którzy głęboko zrozumieli swoją ułomność i niewystarczalność. Z drugiej strony - ludzie, którzy uzyskali możliwości, do tej pory im nie dostępne. Jakie to możliwości?
Między innymi chodzi o umiejętność tworzenia nowej kultury, opartej w pełni na zasadach Królestwa Bożego. Każdy człowiek w momencie nawrócenia staje się kulturotwórcą, uzyskuje też impuls do prowadzenia życia pełnego kreatywności. Oznacza to, że od tej pory ma potencjał do zaprowadzania zmian wszędzie gdzie jest - zmian bazujących na wartościach ewangelii. Czasami obserwujemy jednak zupełnie inną drogę, obieraną przez wierzących. Zamiast świadomie wkroczyć na drogę tworzenia nowej kultury, wpływu na społeczeństwo oraz prowadzenia życia w nowatorski sposób, dochodzi do lękliwej izolacji od świata, mentalnej ucieczki do schronu, w którym apatycznie czekają na powtórne przyjście Jezusa, gromadząc racje żywnościowe i dziwaczne książki o niuansach eschatologii. W procesie tym najczęściej izolują się od swoich kulturotwórczych możliwości na wielu poziomach - zaczynają używać języka, który wznosi mury wobec społeczeństwa (nowomowa), wyznają religijne zakazy i nakazy bazując na mnożonych w nieskończoność tradycjach, spoglądają na otaczający świat z narastającą wyższością lub nawet obrzydzeniem. Łatwo nam wskazywać palcem, najlepiej byłoby jednak przyznać się, że każdy z nas w jakiejś mierze cierpi na tą chorobę. Co możemy zrobić by wyjść ze schronu i zacząć w skuteczny sposób głosić ewangelię?
NIEZROZUMIAŁA SUBKULTURA
Nasze kulturotwórstwo ma różne płaszczyzny i skale oddziaływania. Aktem kulturotwórczym jest inspirowane ewangeliczną gościnnością zaproszenie swoich niewierzących sąsiadów na pyszne ciasto i poznanie się bliżej - co na pewno zmieni relacje w naszym sąsiedztwie. Aktem kulturotwórczym jest też wydanie nowej płyty, napisanie książki, stworzenie obrazu o konkretnym przekazie. Są to różne skale wpływu, ale ta sama inspiracja - chęć zaproszenia innych do relacji z Jezusem poprzez świadomy wpływ na społeczeństwo. Zawsze mamy dwa wybory - albo radykalnie i konserwatywnie odciąć się od bliźniego, zasłaniając się różnicą w światopoglądzie, albo też wejść z nim w otwarty i pełen szacunku dialog, pokazując miłość Chrystusa.
Najgorzej kiedy Kościół zamiast mosty budować, świadomie je pali, stając się niezrozumiałą, anachroniczną subkulturą, tracącą z oczu rzeczywistość społeczną, a co za tym idzie - potrzeby społeczeństwa, które przecież są idealną płaszczyzną do wskazania na ewangelię. Należy sobie zadać otrzeźwiające pytanie - gdyby dzisiaj Twój kościół zniknąłby z powierzchni ziemi czy ktoś by to zauważył? Czy w twoim mieście / wsi zaistniałaby poważna luka? Czy też nikt nawet by się tym nie przejął?
Droga apatii, izolacji, faryzeizmu jest jaskrawym przeciwieństwem dla drogi kreatywności i budowania mostów - przez które ludzie będą mogli przejść i uwierzyć.
Najgorzej kiedy Kościół zamiast mosty budować, świadomie je pali, stając się niezrozumiałą, anachroniczną subkulturą, tracącą z oczu rzeczywistość społeczną, a co za tym idzie - potrzeby społeczeństwa, które przecież są idealną płaszczyzną do wskazania na ewangelię. Należy sobie zadać otrzeźwiające pytanie - gdyby dzisiaj Twój kościół zniknąłby z powierzchni ziemi czy ktoś by to zauważył? Czy w twoim mieście / wsi zaistniałaby poważna luka? Czy też nikt nawet by się tym nie przejął?
PORZUCIĆ ŚWIĘTOSZKA
Następnym razem, kiedy w twojej okolicy będzie koncert reggae, zamiast krytykować kulturę związaną z tym typem muzyki i wyrażać swoje oburzenie, wyjdź ze swoich czterech ścian i porozmawiaj z ludźmi - może okaże się, że ktoś czeka tam na rozmowę o Jezusie. Kiedy twoi znajomi kolejny raz zaproszą cię do pubu, nie odmawiaj, chwaląc się swoją abstynencją czy zasłaniając się zaangażowaniem w życie Kościoła, ale pójdź z nimi, napij się soczku i pogadaj o życiu. Kiedy ludzie z twojego roku akademickiego robią wyskok do kina, nie odgrywaj świętoszka, które kala srebrny ekran, ale pójdź z nimi i buduj mosty porozumienia i dobrych relacji. Kala nas tylko to, co wychodzi z naszego serca - tak mówił Jezus. Warto Mu w tym zaufać, wyjść do ludzi, mówić ich językiem, zbudować mosty, przez które będą mogli przejść i doznać życiowej rewolucji.
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU
1 komentarz:
Mogę tylko napisać,że jeśli cię prowadzi Duch święty,to wiesz,że"Szczęśliwy mąż,który nie idzie za radą bezbożnych,ani nie stoi na drodze grzeszników, ani nie zasiada w gronie szyderców"Ps.1/1,bo
"Nie chodź w obcym jarzmie z niewiernymi;bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Resztę sobie doczytaj z Kor.6/14-16.Zawsze mamy być świadectwem przynależności do Jezusa w szkole,pracy,w domu...ale nie koniecznie w pabie
Prześlij komentarz