Odkodowanie Kościoła

autor: Piotr Zawadzki



Jako szczęśliwy posiadacz telewizji cyfrowej czasami natrafiam na kanały zakodowane (niedostępne dla tak mizernego abonamentu jak mój). Kiedyś złapałem się na tym, że bawię się w rozkodowanie jednego z nich, słynącego z wyświetlania najnowszych filmów, które świeżo co opuściły srebrny ekran. Zabawa w rozkodowanie zakończyła się fiaskiem, była jednak też (oprócz obowiązkowej dawki adrenaliny) początkiem zadania sobie poważnego pytania  - ilu ludzi zjawia się w niedzielę w kościołach i czuje się podobnie jak ja, próbując rozkodować to co widzą i słyszą - chcąc zamienić szum w ostry, kolorowy obraz. Ciekawe czego doświadczają, próbując złamać kod, przeczuwając, że kryje się pod nim coś niesamowitego, by po chwili poddać się i opuścić bezpowrotnie dany kościół. Co się stało z językiem Kościoła i kiedy się zasupłał? Dlaczego chrześcijanie mówią po... chrześcijańsku?



Proste początki

Jezus dzieląc się prawdami życia używał bardzo prostego, codziennego języka. Bardzo często opowiadał historyjki (parabole) oparte na obserwacji codzinności społeczno - kulturowej. Mówiąc do rybaków mówił o rybach, mówiąc do poborców mówił o monetach, mówiąc do robotników, mówił o budowie domów. Przez proste metafory słuchaczy dotykała prawda, codzienność nabierała duchowego wymiaru. Był daleki od religijnej nowomowy dzisiejszych czasów, która wylewa się z kazalnic na całym świecie. Uciekał od zakodowanego języka, który do zrozumienia potrzebował wtajemniczenia. Budował mosty komunikacyjne ze światem, aby jak najbardziej pomóc mu zrozumieć i przeżyć nawrócenie. Co się zmieniło od czasów Jezusa? Dlaczego Kościół zakodował przesłanie ewangelii by była ona tak trudna do zrozumienia dla ludzi współczesnych?

Liczy się wrażenie

Kod wynika poniekąd z magii religijnego języka. Wielu chrześcijan ma wrażenie, że używając języka nieaktualnego, innego, brzmiącego w staromodny sposób będą bliżsi Bogu i prawdzie (konkretnie przekładowi Biblii, który najczęściej czytają, przyjmując staromodne wyrażenia jako prawdę objawioną). Kiedy mówią, że kogoś "miłują" zamiast "kochać", nadają swojej wypowiedzi inną rangę, czerpiąc fałszywe poczucie duchowej mocy z archaizowanego języka. Oczywiście jest to religijne złudzenie, próba zaczarowania rzeczywistości słowami, próba groteskowa, totalnie nieadekwatna. Czasami odnosi się wrażenie, że język używany jest po to by wyprodukować doświadczenie Boga. Czy takie rzeczy da się jednak wyczarować nowomową? Pozornie tak. Wielu poprzestaje na religijnym spektaklu zamiast szukać mocy prawdziwego spotkania z Jezusem - na Jego warunkach, tu i teraz. Wybierają "opium dla mas" mając wrażenie, że złapali Pana Boga za nogi.

Usuwanie barier

Niezależnie od powodu dla którego zaczęliśmy mówić niezrozumiałym szyfrem (każdy chrześcijanin jest tu winny!) musimy z tym skończyć. Zadaniem Kościoła jest niesienie ewangelii - wobec czego kodowanie jej jest tak naprawdę stawaniem na drodze samemu Bogu. W takim sensie Kościół może być przeszkodą i potknięciem dla wielu szczerych ludzi, którzy pragną Jezusa, lecz brzydzą się wszelką próbą bicia piany. Jak to zrobić w praktyczny sposób? Wystarczy, że raz pójdziesz do kościoła i spróbujesz posłuchać tego co się w nim dzieje uszami człowieka nie znającego ewangelii ani całej Biblii. Takie doświadczenie może otworzyć nam szeroko oczy. Pojawi się też pytanie - jak przedstawić ewangelię człowiekowi 21 wieku? Jakich słów użyć, jak ją przetłumaczyć? Oczywiście to już zupełnie inna kwestia...

ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU

6 komentarzy:

NewOfficePhoto- Torty i ciasta pisze...

Czy język Ewangelii jest skomplikowany....??? hmm... może dla niektórych tak... ale zadajmy sobie pytanie "dlaczego?"
W kraju gdzie większość przyznaje się do wiary, a tak naprawdę nie wie w Co wierzy, dlaczego wierzy i jak wierzy, czemu mamy się spodziewać zrozumienia, jak wiekszość z nich nie ma ochoty tego wszystkiego zrozumieć...A potrzeba naprawdę niewiele... i nie ważne w jakim Kościele egzystujesz... Czy jesteś Katolem czy też Protestantem, Buddystą czy Prawosławnym... Jak jednostka nie będzie chciała gruntować swojej wiary to nawet najlepsze tłumaczenie będzie dla Niego pisane w dialekcie kosmitów... :)
Shalom.

Anonimowy pisze...

Najlepiej działają ilustracje, bogaty obraz i mało tekstu. Najlepszą ilustracją jest przykład własnego życia, tak naprawdę tylko takie świadectwo ma wpływ na odbiorcę.

A kto chciałby naśladować religijnych przywódców? Wyżej ręce! Nie widzę! Jest tu kto??

Mercu Oficjal pisze...

zainspirował mnie ten post do napisania jakiegoś "hiphopa" na ten temat ;) enjoy

Trafia to do mnie trafia to do Ciebie
Zaczynamy głosić o tym coraz śmielej
Tak wielu zagubionych bo ktoś błąd popełnia
Trafia do nich info, ale nie jasne jak pełnia
Więc odkoduj w końcu język którym mówisz
Uważaj na słowa bo szybko się zagubisz
Ostrożnie, są jak magnum 357
Mają ogromną moc czy naprawdę tego nie wiesz?
Więc bądź ostrożny kiedy ich używasz
Starannie wybieraj każdy użyty wyraz
Przyniesie to skutki, których się nie spodziewałeś
Twoja mowa - w końcu ją odkodowałeś
Słowa archaiczne straciły swe brzmienie
Przekaz musi być nowoczesny
Poczuj się jak w Shenzhenie
Nowoczesnośc to plus jeżeli chodzi o słowa
Łatwiej wtedy informację odkodować
Był taki jeden, używał przypowieśći
Różnego rodzaju były to opowieść
Zawsze miał dobre wyczucie chwili
Ludzie po wysłuchaniu mocno się dziwil
Jak on to zrobił, że ubrał to wszystko w słowa
Mimo tego, że nie powiedział wprost- sens miała ta mowa
Ludzie odnajdywali w tych wypowiedziach siebie
Jeśli wciąż, nie wiesz co jest grane
No to nadszedł czas na odkowowanie !

Kylu12488 pisze...

Jestem przerażony tym co napisał Anonimowy. Zwłaszcza że ma rację. Liczy się forma, a nie treść. Duch Święty działa nie wśród chrześcijan szczerze oddanych Bogu, ale wtedy, gdy jest dobra muzyka, charyzmatyczny mówca i ogólnie bogaty obraz.
Tylko co to ma wspólnego z wpisem?
Jeśli chodzi o kościelny slang, to owszem jest to problem, ale dopiero w momencie, gdy chrześcijanin nawiązuje relację z kimś niewierzącym. Chrześcijanie nie są jedyną grupą posiadającą własny język. Ale ten problem jest dużo głębszy. Używanie przez chrześcijan swojego slangu wobec osób nierozumiejących go jest po prostu wynikiem braku empatii, widocznego na bardzo wielu płaszczyznach naszego życia. Ewangelizując człowieka w sposób dla niego nie zrozumiały, tak na prawdę mamy w nosie jego zbawienie, a zależy nam jedynie na zaspokojeniu naszych własnych ambicji. Podobnie jest z modlitwą na językach, o czym pisał Paweł w 1. liście do Koryntian, w 14. rozdziale. Tych przykładów można by znaleźć więcej.
Marcu, fajny hiphop

Tomik pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Tomik pisze...

Uważam, że w relacji między chrześcijanami też jest to problem, Ja przynajmniej po kilku minutach takiego dialogu (przyznam że dosyć biernego z mojej strony, bo w gruncie rzeczy chyba nigdy nie nabrałem biegłości w "świętej mowie") czuje się, jakby zaczynało mi brakować powietrza.