Ale faza!


autor: Dawid Korzekwa




W życiu przechodzimy przez rozmaite etapy. Człowiek, który chce iść za Bogiem też ma takie swoje fazy. W jednej chwili myśli sobie „Kurcze, chyba trzeba w końcu zacząć iść za Jezusem, ale tak serio”. I zaczyna się. Koniec z telewizorem, gry komputerowe precz. Wszystkie niechrześcijańskie książki spalić, świecką muzykę wyrzucić. Od dzisiaj tylko gospel, tylko Biblia i poradniki chrześcijańskie maja prawo stać na półce.



Tylko duchowe

Ustalamy sobie dolny limit modlitewny na dwie godziny i klęczymy codziennie z zegarkiem w ręku. Nie wypada już nawet rozmawiać o pierdołach, bo przecież z każdego nieużytecznego słowa zostaniemy rozliczeni. Teraz więc rozmawiamy tylko o duchowych sprawach, o Jezusie, teologii, biblii i świadectwach.

A kumple z podwórka i ze szkoły? Trzeba im głosić! A więc idziemy do nich, gwałcimy ich teologią i dramatycznymi świadectwami i stawiamy im ultimatum, że muszą się nawrócić, inaczej pójdą do piekła. W ten sposób tracimy pół dnia i prawie wszystkich znajomych. W sumie dobrze, bo po co właściwie spędzać czas z ludźmi ze świata?

To przechodzi z czasem

Można by długo wymieniać wszystkie symptomy, jak popadanie w posępny ton i węszenie wszędzie herezji, oraz potępianie praktycznie całej reszty świata... A potem dziwimy się, dlaczego w powszechnej opinii naśladowanie Chrystusa, polega narobieniu z siebie religijnego dziwoląga bez osobowości i zainteresowań... Nic tylko się wykastrować, założyć wór pokutny i zamknąć się w wieży. Kto taka fazę przechodził ten wie o czym mówię. Kto jej nie doświadczył, niech się strzeże jak zarazy. A kto już wpadł... Cóż, to przechodzi z czasem. Zazwyczaj przechodzi. 

Brak komentarzy: