Nie możesz, nie dotykaj!

autor: Piotr Zawadzki



Chrześcijaństwo to drętwy zbiór reguł, zasad, którymi należy się kierować, wyłączając myślenie. Bóg czeka na każdy niewłaściwy krok aby potępić. Wśród reguł i moralizatorskiego podejścia do życia dochodzi jeszcze brak miejsca na radość, wolność, indywidualizm. Jest za to dużo przestrzeni na dumę z powodu swojej moralności i postrzeganie siebie w lepszym świetle niż innych. Czy rzeczywiście jest to właściwy obraz chrześcijaństwa? Kategorycznie nie! Te wszystkie opinie nie mają nic wspólnego z nauczaniem Jezusa i apostołów.


Biblia ukazuje chrześcijaństwo w zupełnie innym świetle:


Jeśli tedy z Chrystusem umarliście dla żywiołów świata, to dlaczego poddajecie się takim zakazom, jakbyście w świecie żyli: nie dotykaj, nie kosztuj, nie ruszaj? Przecież to wszystko niszczeje przez samo używanie, a są to tylko przykazania i nauki ludzkie. Mają one pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi, w poniżaniu samego siebie i w umartwianiu ciała, ale nie mają żadnej wartości, gdy chodzi o opanowanie zmysłów.
                                                                                                                                     Kol. 2,20-23


Kochaj a zrozumiesz

Życie chrześcijańskie określa relacja z Bogiem, a nie zbiór moralnych regułek. Biblia ostatecznie nie jest podręcznikiem o tym, co nam wolno a czego nie. Jej sedno to doprowadzenie człowieka do realnego spotkania z Bogiem. U podstaw jest relacja z Bogiem a nie informacja o Bogu. Jaka to różnica? Wielka. Kiedy posiadamy relację z Bogiem coraz bardziej rozumiemy jak żyć, co jest dla naszego życia pożyteczne, a co jest toksyczne, uczymy się podejmować właściwe decyzje - nie na bazie pustych reguł, których nie rozumiemy, nie czujemy, ale na bazie wewnętrznego zrozumienia. Coraz bardziej kochamy to co kocha Bóg i nienawidzimy tego co On nienawidzi (np. grzechu, zła, niesprawiedliwości społecznej, kłamstw). Wypływa to już jednak z procesu przemiany wewnętrznej - nawrócenia. Kochamy Go, więc pragniemy tego co On. Miłość jest początkiem głębszego zrozumienia życia, siebie, innych oraz samego Boga. Reguły, zasady i moralizatorstwo nie dają takiej możliwości. One ją przekreślają.

Prawdziwy indywidualizm

Chrześcijaństwo to nie buddyzm - nie chodzi w nim o anihilację naszego ego, ale o przekształcenie go. Bycie z Bogiem nie pozbawi Cię pasji, marzeń, Twojej indywidualności - ale wyostrzy je i przekieruje na właściwy, ujawniający pełnię potencjału tor. Chrześcijaństwo to nie apatyczne odrzucenie życia i pragnień, ale przyjęcie życia w jego złożoności, oraz dopuszczenie Boga do swojego serca, aby Ten dokonał w nim przemian - wlania do wnętrza wolności, radości, pasji. Będąc z Bogiem nie rozpływamy się w nijaką papkę, nie dążymy do destrukcji nirwany, ale stajemy się coraz bardziej sobą - autentycznymi, kochającymi, wolnymi i pełnymi wewnętrznego odczucia łaski. Nikt tak nie wydobywa prawdy o nas i naszego potencjału jak Bóg - nasz Stwórca, nasz kochający Ojciec. Ostateczną ideą ewangelii jest życie wieczne. Chrześcijańskie doświadczenie krzyża przekształca a nie zabija nasze ego. Jezus po ukrzyżowaniu zmartwychwstał, ukazując swoją prawdziwą naturę. Skonfrontował się z cierpieniem i złem tego świata - zwyciężając je.

Koniec moralnej dewocji


Przekaz ewangelii potężnie różni się od innych religii. W ewangelii to Bóg przychodzi do człowieka w ludzkiej postaci i proponuje mu wolność, umierając na krzyżu za każdy grzech. Człowiek nic nie musi robić, by wolność otrzymać - wystarczy przyjąć poświęcenie Jezusa. Zbawienie nie jest wynikiem ludzkich starań, stosowania reguł, zasad, religijnych zachowań, dewocji, biegania do kościółka i klepania cytatami z Biblii na lewo i prawo. Zbawienie jest wynikiem miłości i łaski Boga do każdego człowieka. Z tej racji chrześcijaństwo jest przyjęciem ofiary Boga, otwarciem się na nią i doświadczeniem jej a nie próbą zasłużenia sobie na miłość Boga i Jego akceptację. Bo Bóg już kocha, już zbawia. Tak! To jest aż tak proste! Wszelkie próby zdobycia zbawienia przez moralne zachowanie są tak naprawdę odrzuceniem ratunku ewangelii. Czy nie lepiej pozwolić samemu Bogu, by zmienił nasze życie?

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Miazga Panie :]

Kylu pisze...

Niesprawiedliwość społeczna? Co to jest niesprawiedliwość społeczna? Czym się różni sprawiedliwość społeczna od sprawiedliwości. Jeżeli to to samo, to po co dodawać przymiotnik "społeczna"? Jeśli sprawiedliwość społeczna to tylko część sprawiedliwości, to czy to znaczy, że Bogu nie przeszkadza zwykła niesprawiedliwość. Jeśli to coś innego niż sprawiedliwość, to jest to niesprawiedliwość. Czy Bóg nienawidzi sprawiedliwości? Myślę, że wręcz przeciwnie. Że sprawiedliwość jest jego domeną. W imię sprawiedliwości nawet swojego syna posłał na śmierć, byle tylko sprawiedliwości stało się zadość. Więc jego poczucie sprawiedliwości było silniejsze niż miłość którą darzy nas i swojego pierworodnego syna.

Anonimowy pisze...

Mylisz się kochany przyjacielu :)

"Albowiem tak Bóg umiłował świat,że Syna swego jednorodzonego dał,aby każdy,kto weń wierzy,nie zginął,ale miał żywot wieczny."
(Ew. św. Jana 3,16)

Bóg jest jednocześnie miłością i sprawiedliwością, bo bez jego miłości nie było by wylania świętej krwi Jezusa na krzyżu Golgoty.
Jedynie ofiara Jezusa Chrystusa była sprawiedliwa :

"Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego. Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani."
(List do Hebrajczyków 10:12-14)

Hallelujah, Marana tha !!

JA pisze...

Super, tylko kończąc: "Tak! To jest aż tak proste! (...) Czy nie lepiej pozwolić samemu Bogu, by zmienił nasze życie?" powtórzyłabym jeszcze raz (albo i kilkaset razy) to, co napisałeś na samym początku odnośnie wyłączania myślenia, że stanie się Chrześcijaninem nie powinno iść w parze z rzuceniem studiów, pracy i życiem z bożej łaski. A tacy ludzie niestety mnie otaczają. I co więcej - stworzyli taką swoją enklawę, gdzie siedzą, modlą się i... I tylko się kurna modlą!
Sami nie są w stanie rozwiązać najprostrzej rzeczy. Uważają, że Bóg zrobi to za nich. Siadają więc i się modlą. I modlą się.
Powylatywali ze studiów między innymi dlatego, bo Bóg nie chodził za nich na zajęcia, bo (uwaga) nie napisał za nich prac dyplomowych..! A oni się tak modlili! Ale są twardzi i wytrwali. Nie dają sobie zwątpić, a jeśli ktoś się wyłamuje, próbuje wyczołgać się z ich bagienka i stając nad jego brzegiem, trzeźwym okiem oceniając ich miejsce położenia, modlą się jeszcze bardziej, bo on - ten co patrzy teraz inaczej - "zbłądził"!
I tak idę sama drogą swoją, bo chrześcijanie, wśród których miałam rosnąć, zahamowali mój wzrost na długie miesiące, tłamsząc go w zalążku.
Siedzenie z nimi przekroczyło liczbę dwunastu ponad miesięcy i w konsekwencji spowodało rozgoryczenie, rozczarowanie i złość na siebie samą, że tyle czasu siedziałam w bagnie, nie mając nic, bo nic też nie robiłam, by coś zmienić. Bo myślenie i działanie było złe, było potempiane.
Ja wyszłam i zostałam sama. Teraz poznaję coraz więcej nienawróconych ludzi, idąć już z Bogiem przez świat i czuję, że skrzydła rosną mi z każdym dniem. Ale oni wciągają do siebie coraz więcej, łowią nowonawróconych i wciągają ich do swojego bagienka, tworząc zamkniętą społeczność. Sami powtarzają, że źle czują się wśród "niewierzących" i nie raz dali świadectwo tego, że każdy kto się wyłamie, wychodząc z bagienka, by zacząć iść, a nie tylko tonąć, jest inny, przestaje pasować i zostaje sam. Każdy ze strachu przed samotnośią siedzi więc tam z nimi dalej.

I przestaje mnie dziwić, że ateiści postrzegają wierzących jak bezmózgie istoty, bo sama zaczynam postrzegać ich tam samo.

Po to Bóg dał nam mózgi, żebyśmy z nich korzystali!

Anonimowy pisze...

1. Wciąż patrzę na to, na dwoje rozdarta dusza.
Bardzo wielu choć widzi, to po omacku się porusza.
Usta produkują, pseudo prawdy bez znaczenia.
Chcę im mówić Prawdę nie kończąc tylko na pragnieniach.
Chcę za Jezusem iść, sam się na to decyduje.
Dyskryminowany za to, że za Panem maszeruje.
Zmysłami wychwytują zgubne slogany o życiu.
Wsadzeni w szablon trendów nawet w lustrzanym odbiciu.
Zamiast prawdy o Bogu wierzą w kłamstw tysiące.
Nakazy, zakazy, wątpliwości wciąż rosnące.
Pytam jak to jest, być trybem tej maszyny.
Boga odkładać pod łóżko, byleby wciąż być jak inni.
Odmienny czujesz się, bo do nich nie pasujesz.
Bo jesteś inny niż reszta, wiarą się legitymujesz.
Byleby to zniwelować, ograniczyć jej prawdziwość
Atakują naszą wiarę, poprzez zakłamanie, chciwość.

Ref: Bóg wciąż daje nam szansę, której nie warto marnować.
Wybierając Jego drogę staraj się na niej pozostać.
Nie rób tego co wszyscy, by mieć przez chwile swe miejsce.
Spróbuj zaufać Panu, On chce zapewnić Ci szczęście.

2. Tekst ten nie musi być hitem, bo w oczach Pana jestem VIP-em.
Jezus nie był wcale mitem, wiara w to nie jest kiczem.
Wole omijać się totalnie z świata sztucznym zaszczytem
Jezus na najwyższej półce, mówię o tym z zachwytem.
Jezus to nie Aladyn co życzenia wszystkie spełnia.
Pomyśl: Jedno życie, a kilkaset proroctw wypełnia!.
Choć nie zawsze w barwach tęczy, maluje się moja przyszłość.
Najsilniejszy, ten co klęczy – taka ludzka rzeczywistość.
Nikt nie zrodził się bez celu, każdy ma swoją misję.
Bóg problemów nie usuwa, lecz pomaga przejść przez wszystkie.
On prowadzi moje życie, wiem nie skończę z pierwszym gwizdkiem.
Będą nie raz ze mnie szydzić, nie raz będę pośmiewiskiem.
Inspiruje się krzyżem, a nie taniej gwiazdy pyskiem.
Szatan łapie nas na grzech, oferując spokój gratis.
To Jezus rozdaje karty, mam swój osobisty zapis.
Jak Szatan się nie włamuje niszcząc wszystko dookoła.
Czeka jak dżentelmen w ciszy, po imieniu Ciebie woła.

Ref: Bóg wciąż daje nam szansę, której nie warto marnować.
Wybierając Jego drogę staraj się na niej pozostać.
Nie rób tego co wszyscy, by mieć przez chwile swe miejsce.
Spróbuj zaufać Panu, On chce zapewnić Ci szczęście.



3. Wokół bardzo wielu ludzi, co mnie wytykają palcem.
W sercu mam jednak tę pewność, że nie jestem sam w tej walce,
Pytam wciąż, bo to ludzkie, „jak to jest?”
Czemu jestem hate’owany? Bo chcę Prawdę nieść?
Jak pokazać innym sens, istotę tego życia?
Wiara, to nie puste słowo, Msza: Ofiara a nie zwyczaj.
On nie zmusza do niczego, radzi jak żyć należy.
Robi to z troski o Ciebie choć tak trudno w to uwierzyć.
Jak ufać? – mówią – skoro świat wszędzie widać kłamstwo.
Jak wierzyć w siebie, kiedy niepowodzeń pasmo?
Zło prowadzi do rozpaczy – odetnij się od niego.
Poświęcił byś swojego syna, by ratować obcego?
Jezus jest żyjącą prawdą, nigdy nie będzie jak inni.
Skazany przez ludzi za miłość
Wydany wyrok: WINNY!
Się zastanów, pomyśl trzeźwo .
Jedno jest pewne: On nie zostawi Cię na pewno!

Anonimowy pisze...

" JA pisze" z twoich ust (czy uzasadnionych, czy też nie uzasadnionych) wypływa jedynie gorycz i żółć...-uwolniłaś sie wedłóg ciebie z " bagienka", a wpadłaś w niewolę zgorzknienia... to jest smutne...

Anonimowy pisze...

" JA pisze" -z twoich słów (czy uzasadnionych, czy też nie uzasadnionych) wypływa jedynie gorycz i żółć...-uwolniłaś sie wedłóg ciebie z " bagienka", a wpadłaś w niewolę zgorzknienia... to jest smutne...

Dorota Koziura pisze...

Piotrek - no brak mi słów :)
Napisałeś wspaniale!
Jedna z najpiękniejszych definicji chrześcijaństwa, z jakimi się spotkałam w życiu.
Chwała Panu!

Przemek Bogdan pisze...

Świetny artykuł.
Właśnie takie tamaty poruszane w kościele w niedziele dałoby możliwość by dwie grupy: znający Boga i nie znający go, (lub kościelni i nie-kościelni) wzięli coś ze spotkania. Pierwsza grupa ma okazję skonfrontować co co z czasem zajęło 1 miejsce w ich życiu i w czym próbują we własnej sprawiedliwości "zadośćuczynić" w żałosny sposób. Druga grupa miałaby szansę usłyszeć ze nie muszą wcale "zadośćuczynić" bo wszystko zostało zapłacone ; wystarczy uwierzyć, przyjąć, i połakać się bo to jest tak pięknie proste.
Oczywiście, my wolimy inne tematy poruszać w niedziele. Takie, które ludzi za bardzo nie obchodzą.
(To była ironia)
Tak! Dla tak przedstawionej ewangelii!