MANTA BIROSTRIS - TASAMOUH

Tomek Bogowski



Lubię ludzi, którzy robią rzeczy mało popularne. Mam wtedy pewność, że nie tworzą pod publiczkę. Tym bardziej z ciekawością czekałem na nowe wydawnictwo Manty Birostris. eLPka wyszła na dniach i jest to przyczynek, by napisać kilka słów ale nie tylko o tym jednym albumie.
 

Tasamouh bowiem to drugi album kapeli, który nie powinien być odbierany w oderwaniu od pierwszej płyty. Czy jest kontynuacją tego, co pojawiło się na pierwszym albumie („Bóg Urojony”)? W pewnym sensie tak. Jednakże nie na tyle, by zrobić z tych dwóch materiałów jeden album. Nakręciłem? To dobrze. Dlatego, że ta muzyka jest mocno pokręcona i wychodząca poza standardy. Mocna, ciężka, dosyć mroczna (choćby „Serce”) i ambientowa.
 
Jestem muzykiem- amatorem, więc nie będę wymądrzał się w temacie techniki. Jedyne, co mogę stwierdzić, to czy kawałek podoba mi się, czy nie. W tym wypadku muzyka jest ciekawa i nowatorska. Osobiście lubię, jak muzyka kopie prosto w klatę i nie bierze jeńców. Kawałki Manty są takie tylko do pewnego stopnia. Poza bezsprzecznie hardkorowymi korzeniami, niesamowitym klimatem buntu i głębi, znajdziemy tam również instrumenty, które w głowie ciężko powiązać z tym nurtem. Etniczne bębny, dęciaki, ciekawe wokale i melodeklamacje. Eksperymentalnie? Być może. Na pewno interesująco.
 
Inspiracje treściowe płyty to oczywiście życiowe przemyślenia świadomego chrześcijanina. Co ciekawe, Adam Sokół czyli lider składu czerpie inspiracje także z podróży i związanych z nimi przeżyć. Pomysł na pierwszą płytę powstał w Afganistanie, na drugi album już podczas wizyt w Libanie, Izraelu i Palestynie. Właśnie etniczne wpływy słychać w muzyce Manty. Do tego koneserzy hardkorowego półświatka poznają pewnie wokal Experta z Inkwizycji.
Ciekawie i niestandardowo. Ambitnie i głęboko. Z domieszką brudu i realności. Bez zbędnych ozdobników, kolorków i niepotrzebnych ukłonów w stronę publiki. Na pewno trochę za krótko, bo słuchając Manty mamy wrażenie, że muza zabiera nas w podróż do dalekiego świata i nagle „pyk”, jakby kończył się sen. Stąd właśnie nasycając się nowym albumem, znów z niecierpliwością czekam na kolejny.
 
Kawałków możesz posłuchać tutaj: http://mantabirostris.bandcamp.com/album/tasamouh



Tomek Bogowski - politolog i teolog żywo zainteresowany losem swej ojczyzny. Nauczyciel akademicki, trener i kaznodzieja. Koordynator i trener grup I Am Second. Pisze, bo kocha Boga i ludzi, publikując na łamach kilku ogólnopolskich czasopism, także bloger (http://tezerowy.tumblr.com/). Szczęśliwie zakochany w żonie Natalii, miłośnik mocnej muzyki, dobrej kawy i ciemnego piwa.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam wszystkich,

Chciałbym spytać co sądzicie o nowej pozycji na rynku, tj. Biblię, która zawiera 1456 stron, z których 360 stanowią komentarze Jana Pawła II. Całość uzupełniają 83 ryciny biblijne Gustave’a Doré oraz średniowieczne, kolorowe mapy świata i Ziemi Świętej.

http://wpolityce.pl/polityka/188765-wydarzenie-wydawnicze-przed-kanonizacja-jana-pawla-ii-przepiekna-biblia-z-papieskimi-komentarzami-do-czytania-rodzinnego

Ja zastanawiam się nad kupnem jako prezent dla siebie na Wielkanoc. Chyba się skuszę, bo dodatkowo jest to nowe tłumaczenie – cytuję: „ks. Romaniuk przyznał, że tłumaczenie zajęło mu z przerwami – 40 lat”.

Zapraszam do dyskusji! :)

tezero pisze...

A to ma jakiś związek z treścią artykułu? :) Może lepiej skieruj maila do redakcji z prośbą o rzetelne opracowanie tematu a na pewno ktoś machnie fajną reckę nowego wydania :)

Anonimowy pisze...

Jak Autor bloga o byku - to Ty o indyku?
Twoja kupa papieru przyozdobiona św. Janem Pawłem od Kremówek to zapewne tylko obliczony na korzyści merkantylne bibliofilski gadżet dla świętoszkowatych lub naiwnych [o ile to jakaś różnica]. Biblia Warszawsko-Praska Romaniuka jest bowiem "stara jak świat", niekompletna, gdyż "święty mąż" samoocenzurował ją [brak niektórych proroków starotestamentowych] i od łacińskiej Vulgaty odszedł miejscami jak najdalej [ze względów świętoszkowato-pruderyjno-obyczajowo-językowych].