Magdalena Janus
Tak! Jak większość widzów - jestem zachwycona Jacksonowską ekranizacją "Hobbita"! I...Tak! Jestem chrześcijanką! Ale nie taką, jak większość widzów - chrześcijanką z tradycji, z wychowania, z nazwy, z urodzenia, z przyzwoitości, z oczywistości, z przyzwyczajenia, z obojętności, ze strachu, z braku alternatywy, ze strachu przed brakiem alternatywy, z dziada pradziada...
Zostałam chrześcijanką 6 lat temu, kiedy to przekonałam się, że Jezus istnieje na prawdę, działa realnie i nawet chce, żebym poznała Go bliżej. Ja też chciałam Go poznać. W końcu - kto by nie chciał poznać Boga? Zresztą – potrzebowałam Go wtedy. Bardzo. Szukałam, pytałam, dyskutowałam, wykłócałam się z tymi, którzy twierdzili, że coś o Nim wiedzą.... Pewnego dnia odpowiedział i... trafiło do mnie! Ale teraz nie o tym, jak Go poznałam.W każdym razie od tamtej pory już mówił (rzeczy nie zawsze milutkie, ale zawsze wzmacniające) na wiele sposobów, różnymi metodami... Najpierw głównie przez Pismo Święte, ale z czasem urozmaicał drogi komunikacji. Ale teraz również nie o tym, jak do mnie mówił. A w zasadzie trochę tak, bo teraz o tym – jak posłużył się ułożoną przez J. R. R. Tolkiena i sfilmowaną przez P. Jacksona historią małego stworzonka – hobbita. Wiem, wiem - drodzy fani Tolkienowskiej historii – w niektórych fragmentach wersje Tolkiena i Jacksona się rozmijają, ale Bóg akurat posłużył się nimi obiema, więc nie ma to tutaj większego znaczenia. Zapraszam Was – fani Bagginsa, a także Was - którzy nie macie pojęcia, kto to jest Baggins, Was – wierni czytelnicy Pisma Świętego, no i wreszcie Was – którzy nigdy nie nawet nie otwarliście tej Księgi oraz w ogóle wszystkich ze wszystkich krain, krajów, lądów, mórz, jaskiń, kopalni, gór, grot, Śródziemia i Śródmieścia do przeczytania niniejszego cyklu o tym i owym, tam i z powrotem, co Bóg mi pokazał, gdy razem z setką innych widzów uczestniczyłam w wyprawie Bilba i jego przyjaciół.
WEZWANIE DO PRZYGODY
Jest już wieczór. W podziemnej izdebce małego hobbita przy stole w jadalni siedzi trzynastu krasnoludów i czarodziej Gandalf. Ja i setka widzów również tam jesteśmy siorbiąc pepsi i chrupiąc popcorn, ale hobbit nie zwraca na nas uwagi. Jest zszokowany obecnością krasnoludów. Zjawiły się nieoczekiwane, nieproszone. Spenetrowały jego wysprzątaną izdebkę oraz wypełnioną po brzegi spiżarnię. Nie to co my – grzecznie siedzimy na swoich miejscach, za swoje jemy, za swoje pijemy.
Domagając się udziału Bilba w wielkiej wyprawie przeciwko siłom ciemności, krasnoludy wstrząsnęły jego poukładanym, wygodnym, komfortowym światkiem.
Są bardzo różne. Gruby Bombur, stary Balin, gapowaty Bofur i kilku innych nie wyglądają na wielkich wojowników. Tylko Thorin, Kili i Fili mogą poszczycić się królewskim pochodzeniem, ale tego na razie o Kilim i Filim jeszcze nie wiemy, gdyż jest dopiero początek filmu. W każdym razie pozostali to krasnoludzki gmin. Sylwetki niektórych są potężne, ale tylko jak na krasnoluda. W porównaniu do innych mieszkańców Śródziemia są po prostu niscy. Niższe od nich są tylko. Poza tym patrząc na starego Balina zastanawiam się: czy on w ogóle dożyje do początku wyprawy? A grubego Bombura zostawiłabym w domu, żeby nie opóźniał marszu. Kilku jest tak mało charakterystycznych i totalnie niczym się nie wyróżniających, że po co oni w tej wyprawie? A jednak siedzi tam cała Trzynastka. I w zasadzie – TYLKO Trzynastka. Razem z hobbitem zastanawiam się - dlaczego akurat oni? "To są ci, którzy odpowiedzieli na moje wezwanie" – wyjaśnia Gandalf. Ot, cała prosta odpowiedź! Odpowiedzieli! I tylko z tego powodu przeżyją napiękniejszą, najbardziej fascynującą przygodę, jakiej nie doświadczył dotąd żaden inny krasnolud! Reszta siedzi gdzieś w swoich domkach drzemiąc i marząc o przygodach i cudach, ale nie odważyli się odpowiedzieć na wezwanie Gandalfa. Olali go - mówiąc mniej tolkienowsko.
Przeminie ich żywot i umrą na tapczanie w kapciach przed telewizorem zaliczając milionowy odcinek "Mody na sukces'. A każdy z nich mógł zostać bohaterem!
Nie było żadnych kwalifikacji, wystarczyło się zgłosić! A teraz bez najmniejszej kropli fantazji: oferta Jezusa: "Pójdź za mną" jest skierowana do wszystkich. Bez względu na wygląd, umiejętności, wykształcenie, wiek, płeć, rasę, status społeczny, inteligencję, mniemanie o sobie czy brak mniemania o sobie. Nie trzeba nic umieć, nie trzeba nikim być. Nie trzeba być świętym, nie trzeba być totalnie upadłym. Jego oferta jest dla każdego! On wzywa na wielką wyprawę przeciwko siłom ciemności. Wystarczy tylko odpowiedzieć... O tej szczególnej wyprawie - już w następnym odcinku...
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU I UDOSTĘPNIANIA GO
JEŚLI CHCESZ WESPRZEĆ NAS FINANSOWO KLIKNIJ TUTAJ PO INFO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz