Poradnik Dla Początkujących Protestantów cz. 4

autor: Tomasz Bogowski



GŁOSZENIE EWANGELII

Czym jest Ewangelia, pisałem w poprzedniej odsłonie. Czym zatem jest jej głoszenie? No właśnie, co to w ogóle za słowo- „głoszenie”? Na pierwszy rzut ucha wydawałoby się, że jest to niepoprawna forma opisująca oddawanie głosu w wyborach. Nie, to nie to... może chodzi o zwiększanie głośności muzyki, aby inni mogli także ją słyszeć? Nie, też nie... głosić w omawianym kontekście oznacza po protu opowiadać, mówić, przekazywać treść. Głoszenie Ewangelii, czyli mówienie o Jezusie, o tym co zrobił i jak to wpływa na nas dziś jest zadaniem każdego wierzącego człowieka. Niestety większość z nas, a daje sobie za to obciąć paznokcie, ma to daleko gdzieś... smutne to, nawet zatrważające, ale jednocześnie bardzo prawdziwe. Jeśli chcesz rzucić we mnie wirtualnym kamieniem, przypomnij sobie sytuację, kiedy ostatnio podszedłeś do nieznajomej osoby, lub też ułatwiając, do znajomego i powiedziałeś: „hej stary, chcę ci powiedzieć o czymś co zmieniło moje życie, bo bez tego wiesz... możesz mieć przerąbane przez całą wieczność”. Głoszenie Ewangelii Mili Państwo pokazuje jak głęboka i praktyczna jest nasza relacja z Bogiem.



GŁUPOT GADANIE Z KAZALNICY

O ludzie, jak my to lubimy! W pewnym sensie moją sporą wadą jest to, że jestem teologiem. To sprawia, że lubuję się w wyłapywaniu błędów w kazaniach. Nie chodzi nawet o drobne pomyłki, czy przejęzyczenia, ale nazwijmy to wprost, o herezje. Najwięcej zabawy mam w mierzeniu czasu, który upłynie od początku kazania do otwarcia przez kaznodzieję Biblii. Są takie kazania, przebacz nam Panie, gdzie Biblia nawet nie zostaje otwarta. Tak, leży dumnie na pulpicie, może nawet kaznodzieja macha nią złowieszczo opowiadając o tym, że trzeba ją regularnie studiować, bo to pokarm wierzących. Nie da niestety zjeść nic, nawet przekąseczki... Potem rodzą się nam dziwne nauki o tym, że Duch Święty nie jest osobą, że Jezus miał żonę, bo przecież Dan Brown tak twierdzi i tym podobne kwiatki. A Pan Bóg łaskawie czeka, aż się ogarniemy... .

HALELUJA! (patrz Alleluja)

Kolejną rzeczą, która bardzo lubimy jest podpatrywanie zachodu, a szczególnie USA. Przecież za oceanem wszystko jest lepsze, większe, bardziej święte. Stąd przyszła również moda zastępujące nasze rodzime „alleluja” nie naszym i nie rodzimym „halelujah”. Co bardziej zapatrzeni w zachód potrafią nawet tę modę rozciągnąć szerzej, a wtedy słyszymy również nie mające nic wspólnego z językiem angielskim „hamen”! Halleluja wcale nie jest lepsze od Alleluja, tak jak angielskie przekłady Biblii nie są lepsze od polskich, ani amerykańska muzyka uwielbieniowa od naszej. No może ten ostatni przykład jest nietrafiony... ale to też zaczyna się zmieniać!

HONOR, OJCZYZNA

No tak, z Bogiem jako wartością nie mamy przecież problemu. Na naszych przeświętych sztandarach Bóg zajmuje pierwsze miejsce, ale honor, ojczyzna? Ble... to takie katolickie, nieświęte, przecież nasza ojczyzna jest w niebie, a honor? A po co nam honor, jakaś wojna jest? Niestety jest to szersza dyskusja, może nie o samym honorze jako wartości, ale o patriotyzmie chrześcijan. Myślę osobiście, że Bóg postawił nas w konkretnym kraju, nawet konkretnym mieście po to, abyśmy dbali o nie, modlili się, pracowali uczciwie i byli dobrymi obywatelami, aby w ten sposób również oddawać Bogu chwałę. Niestety, a dyskusja ta powraca chociażby przy obchodach kolejnej rocznicy powstania warszawskiego, zwykle jest nam obojętna nasza historia, liczy się tu i teraz, czasami tylko jeszcze wieczność.
Trudno, nie mogę się powstrzymać. Honor poza Kościołem jest wartością ważną dla ludzi. Niestety wśród wierzących różnie to bywa. My, którzy powinniśmy dać się pokroić, by dotrzymać danego słowa, dbać o punktualność czy nie składać obietnic bez pokrycia, najzwyczajniej mamy to gdzieś. Obserwuje wśród wierzących zachowania, za które w normalnym życiu po prostu dostałoby się w pysk. Ale przecież w Kościele wszystko można...


Brak komentarzy: