autor: Piotr Zawadzki
Oto wzorowy chrześcijanin: raduje się (nie koniecznie jest szczęśliwy), nie martwi się (bo to grzech i słabość), zawsze ma ochotę iść za Bogiem (lub chociaż wlec się). Tak przynajmniej wyobrażamy sobie nasz chrześcijański ideał - coś pomiędzy pobożnym terminatorem, który nie cierpi na niedoskonałości ludzkiej natury, w połączeniu z niestrudzonym akwizytorem, pod eleganckim krawatem i w "garniaku", zawsze uśmiechniętym (błysk białych zębów), zawsze nagabującym do “zakupu”. Jak to dobrze, że rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej... niedoskonała.
Patrzymy na chrześcijański ideał i stwierdzamy jednogłośnie - nie jestem w stanie “taki“ być. Z drugiej strony chcę żyć z Bogiem, służyć Mu i realizować posłannictwo Ewangelii. Jak to połączyć? Rozwiązaniem jest szczera hipokryzja. O co chodzi? Chodzi o udawanie ideału. Zdajesz sobie sprawę, że zamartwianie się jest czymś niewłaściwym - rzeczywiście sam Jezus zachęcał raczej do zaufania Bogu Ojcu i zrozumienia, że On się nami opiekuje. Niestety nie czujesz jeszcze w sobie takiej wiary, aby zaufać i porzucić zmartwienia. Co robisz? Przyklejasz sobie maskę osoby zawsze pogodnej, uśmiechniętej, beztroskiej. Namawiasz innych do porzucenia zmartwień. Potępiasz tych co się martwią. Realizujesz swój ideał przez... udawanie ideału. Gra aktorska jest tu najważniejszą umiejętnością. Nie potrzeba zmiany serca, szczerości, odsłonięcia się przed innymi. Wystarczy dobrze zagrać. Gratyfikacja jest natychmiastowa - poklask dodaje skrzydeł bardziej niż Red Bull.
Przykłady szczerej hipokryzji można mnożyć. Dlaczego nazywać ją szczerą? Dlatego, że uprawiają ją ludzie, którzy szczerze kochają Boga i chcą iść za Nim. Nie zrozumieli oni jednej lekcji - dlatego utknęli w swoich maskach. Co może rozwiązać tą trudną sytuację?
Uzdrawiające słabości
Aby autentycznie stawać się osobą duchowo przemienioną trzeba... prawdy. Jezus mówił, że jeśli poznamy prawdę, ona da nam upragniona wolność. Niestety dla nas wszystkich prawda oznacza okazanie słabości (sic!) - oraz zniszczenie naszego dobrego imienia w oczach ludzi (tym kończy się ukazanie naszego serca innym w nieprzekłamany sposób). Trudno połączyć okazanie słabości z wyznaniem zawsze zwycięskiej wiary - dlatego wolimy udawać silnych w Bogu, wolimy być pobożnymi terminatorami. Aby jednak pojawiła się autentyczna, silna wiara, musimy zrozumieć, że to prawda uwalnia. Prawda o tym, że faktycznie jesteśmy aktorami i gramy na religijnej scenie, nie wiedząc, kto i po co napisał scenariusz. Show must go on!
Ideału brak
Każdy z nas - szczerych hipokrytów, którzy zapełniają kościoły w Polsce, powinien usiąść nad swoim życiem i wyprostować to co jest przekłamane. Kiedy to zrobimy, okaże się, że nie ma żadnego ideału życia chrześcijańskiego - jest tylko Jezus i relacja z Nim, która całkowicie ma określać nasze życie. Lepszy jest Żywy Bóg, niż plastikowy ideał, ulepiony z naszych kompleksów, lęków i władczego pragnienia doskonałości. Lepsza jest rzeczywistość.
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU
4 komentarze:
Genialny artykuł, jestem zbudowany bracie. Mam nadzieję że Pan szybko zburzy mój fałszywy pogląd na chrześcijaństwo :)
Supcio :)
Ile trzeba przejść, by dotrzeć do ostatniej prawdy...jak w artykule...gratulacje praktyki duchowej. Szczerze was pozdrawiam.
Krystyna Melita.
Szczery hipokryta? Znam hipokrytów,ale szczerymi bym ich nie nazwała, dlatego, że ludzie ci z premedytacją działają na szkodę innych w sposób,niejednokrotnie bardzo bezwzględny.
Dla mnie są to zwykli przestępcy ,ale ukryci za zasłoną działalności religijnej. Ich przestepstwa polegają, między innymi, na manipulacja emocjami,to jest wzbudzaniem złych emocji człowieka do czlowieka. Narzedziem do tego jest oszczerstwo,plotka i izolacja człowieka od człowieka.
Prześlij komentarz