Przystanki życia

 autor: Marlena Rzycka



Pomost

Arriva - czy wiecie, że to „jedna z największych grup świadczących usługi transportowe w Europie, zatrudniająca ponad 47 500 osób i realizująca każdego roku ponad 1,5 miliarda przewozów pasażerskich w 12 krajach europejskich"? Mieszkając w angielskim hrabstwie Yorkshire niemalże codziennie korzystałam z usług tego przewoźnika. Drogę do pracy stanowiły wielokrotne przesiadki i kilkunastominutowe oczekiwanie na następny autobus i tak w kółko, dzień w dzień… Na dworcu w godzinach szczytu kłębiły się nieprzebrane tłumy pasażerów. Jedni pędzili gdzieś przed siebie w pośpiechu, rozmawiając przez telefon, nerwowo zerkając na zegarek. Inni czekali w długich kolejkach po fast-food. Jeszcze inni siedzieli popijając kawę ze wzrokiem utkwionym w gazecie, gdzie na ostatniej stronicy tabloidu zamieszczano reklamy angielskiego metra i napis: "Here to get you there". To chwytliwe hasło skłoniło mnie do kilku przemyśleń i refleksji... Można je porównać do drewnianego pomostu łączącego dwa brzegi rzeki -  teraźniejszość (tzw. „tu i teraz”, w którym się obecnie znajdujesz) oraz przyszłość (miejsce przeznaczenia do którego chcesz się udać).



Czekanie

Tamtego dnia pomyślałam o upływającym czasie i o tym, że nasze życie składa się z "poczekalni" i "przystanków", czyli takich momentów, w których musimy na coś cierpliwie i wytrwale czekać... Czasem to nasze oczekiwanie "na coś" trwa zaledwie kilka minut, czasem kilka godzin, czasem kilka tygodni, a może i nawet o wiele dłużej – kilka miesięcy albo i kilka lat!!! Moje marzenie o podróży misyjnej do Afryki ziściło się dopiero po siedmiu latach długich oczekiwań i przygotowań. Te lata przypominały poczekalnię, przez którą przewijało się mnóstwo przechodniów. Niektórzy z nich witali mnie przyjaznym uśmiechem i żegnali miłym słowem, inni bezczelnie rozpychali się ze swoimi bagażami, szturchając i popychają. Często w mojej podróży brakowało sił i tchu. Wielokrotnie musiałam zmagać się ze zranieniami, ciasnotą, ograniczeniami i barierami. Jakkolwiek, jestem wdzięczna i za te chwile, gdyż uczyniły ze mnie silną kobietę i szlifowały mój charakter niczym diament, zahartowując na przyszłość.

Straszna alternatywa

Czasem zastanawiam się co by było, gdybym zrezygnowała z cierpliwego i wytrwałego oczekiwania na afrykańską podróż marzeń? Z pewnością należałabym do grona osób, które nerwowo zerkają na swój zegarek, gdy ich autobus się spóźnia, a po czasie rezygnują  z podróży środkiem transportu, który mógłby ich przybliżyć do upragnionego miejsca przeznaczenia. Czasem może wydawać się, że coś w naszym życiu się przeciąga, więc bierzemy sprawy w swoje ręce. Podejmujemy mnóstwo działań, by przyśpieszyć „czas poczekalni” , a tymczasem stajemy się coraz bardziej zmęczeni i sfrustrowani. Żyjemy przeszłością, dniami utraconych szans, w pośpiechu gubimy nasze pasje i marzenia… W Biblii jest napisane, że każda sprawa ma właściwą porę, więc nauczmy się czekać na Boży czas, by nie przegapić transportu do miejsca przeznaczenia. Dziś jestem już w zupełnie innym miejscu. Moja życiowa droga nabrała nowego kierunku... Kilka tygodni temu o godzinie 5:05 wsiadłam do kolejnego autobusu i wciąż nim jadę odliczając sekundy, minuty, godziny… a każdy dzień przybliża mnie do realizacji Bożych marzeń.

Brak komentarzy: