Kac moralny

autor: Piotr Zawadzki



W naszym nadwiślańskim kraiku panuje wiele mitów na temat tego czym jest chrześcijaństwo. Jest tego cały gąszcz - jak dziadostwa na odpustowym straganie. Złośliwcy twierdzą, że dowodzi to porażki chrześcijaństwa. Ja powiedziałbym, że co najwyżej dowodzi to ludzkiej głupoty. Witam w cyklu artykułów, które pretendują do miana demitologizacyjnych. To pierwszy z nich. Omówimy w nim jeden z podstawowych mitów - naiwnie brzmiące hasło, że chrześcijaństwo polega na byciu dobrym człowiekiem. Czy tak jest naprawdę?


 

Wszyscy jesteśmy chrześcijanami

Jeśli chrześcijańska wiara to przestrzeganie dekalogu - moralne postępowanie, bycie dobrym człowiekiem, to znaczy, że chrześcijan znajdziemy w każdym systemie religijnym. Moralny buddysta - to chrześcijanin. Moralny wyznawca islamu - to chrześcijanin. Moralny hinduista - to chrześcijanin. Przecież oni też dążą do “bycia dobrymi”.  Jest również wielu moralnych ateistów - na pewno ucieszyliby się na wiadomość, że oni też pójdą do nieba. Zawsze to jakieś pocieszenie, jeśli ostatecznie okażą się być w błędzie.

Moralność nie zbawia

Okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. Nasze moralne, dobre, właściwe i grzeczne postępowanie nie zbawia nas. Żaden dobry uczynek nie zaprowadzi nas do nieba i nie sprawi, że zasłużymy sobie w końcu na miano świętych. Według przekazu Nowego Testamentu zbawienie pochodzi z wiary w Jezusa Chrystusa i tego co dokonał dla ludzkości na krzyżu („Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar;  nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.” Efez 2:8-9). Nie można go otrzymać i przeżyć inną drogą. To doświadczenie, które przychodzi do naszego życia tylko i wyłącznie przez wiarę, a nie nasze moralne uczynki. Nasze grzeczne postępowanie nie imponuje Bogu - często jesteśmy grzeczni, żeby udowonić Mu, że świetnie radzimy sobie bez Niego. Moralność to sygnał, który wysyłamy Bogu - “do mojego życia wstęp wzbroniony” - przecież jestem dobrym człowiekiem i całkiem nieźle sobie radzę bez niczyjej pomocy.

Moralność knebluje sumienie

Używamy dobra do zasłonięcia zła w naszym życiu. Wiemy, że nasze grzechy ciążą na nas jak ciężki plecak pełen kamieni. Wiemy ile osób skrzywdziliśmy. Wiemy jak bardzo krzywdzimy siebie. I tutaj na arenę wchodzi moralność, która obiecuje nam posmak zbawienia - zagłuszenie poczucia winy przez tzw. “dobre uczynki”- najlepszą formę zakneblowania sumienia. Postępujemy tak, ponieważ nie rozumiemy, że na grzech przewidziano tylko jedno lekarstwo i nie jest nim bynajmniej nasze moralne zachowanie - ono nie wyszoruje naszego brudu. Jedynym środkiem przemiany naszego życia jest uwierzenie w fakt, że Jezus oddał swoje życie, by nasze mogło ocaleć ze szponów złych decyzji, grzechów, moralnych porażek. Jeśli tego nie zrozumiemy, nasze próby bycia dobrymi ludźmi będą jak makijaż na trupie - z zewnątrz wygląda jak za życia, choć w środku dawno toczy go już rozkład. Ze śmiercią nam nie do twarzy.Możesz być moralnym świętoszkiem i kategorycznie odrzucać Jezusa. Możesz być niemoralnym grzesznikiem i zakochać się w przesłaniu cieśli z Nazaretu. Jak myślisz, kto z tej historii wyjdzie zbawiony?