KONIEC Z PRESJĄ

Piotr Zawadzki



Chrześcijanin żyjący pod presją, to chrześcijanin, który jeszcze nie zrozumiał odciążającego znaczenia Ewangelii.



Presja służby dla Boga, presja bycia naśladowcą Jezusa, presja bycia poprawnym. Życie pod presją dobrego performansu względem Boga może okazać się drogą do pełnej nerwic religii a nie wolności płynącej z Ewangelii. 

Jak można żyć pod presją wobec słów Jezusa - "wykonało się"?

BEZSENSOWNE CIŚNIENIE

Ewangelia mówi o tym co Bóg zrobił dla nas, a nie o tym jak my możemy odpłacić czy zaimponować Bogu. Całe piękno Ewangelii polega właśnie na tym, że... nie możemy i nie musimy. Nikt z nas nie jest w stanie spłacić długu zaciągniętego przez nasze złe postępowanie, długu zaciągniętego wobec Boga przez nasz grzech. Jezus wziął te długi na siebie i spłacił je oddając swoje życie. Nikt z nas nie potrafił tego dokonać. To była unikalna rola Jezusa. Jego przeznaczenie - rozprawić się z tym, z czym my nie mogliśmy. Zamiast śmierci Jezus daje nam życie. Zostajemy uratowani, uratowani absolutnie. Ten fakt uwalnia nas od presji. Nasze życie nie może być już próbą spłaty długu kierowaną przez poczucie niegodności i potępienia. Od tej pory naszą główną motywacją staje się miłość i wdzięczność. Miłość to wybór, miłość to nie presja.

DOBRE UCZYNKI

Po co Bogu nasze "dobre uczynki"? Dlaczego Jezus nawołuje by kochać ludzi i okazywać to w praktyczny sposób? Na pewno nie chodzi tu o spłatę długu wobec Boga - bo to dokonało się już dzięki śmierci Jezusa na krzyżu. Nie chodzi też o triumfalne ukazywanie swojej duchowości. Możemy też darować sobie sprawę suchego poczucia obowiązku czy strachu przed brakiem Bożej akceptacji. Po co więc Bogu nasze dobre postępowanie? Odpowiedź jest prosta - po nic.

BLIŹNI

Jako ludzie uwolnieni przez Jezusa nie żyjemy pod jarzmem przykazań, dyktujących co trzeba a czego nie należy. 

Żyjemy już czymś zupełnie innym - nie nakazem czy presją przymusu ale świadomym wyborem, miłością i pasją. 

Bóg pragnie naszych dobrych uczynków dla nas samych i dla ludzi, którzy są wokół nas. Nie mają one wypływać z poczucia winy czy braku akceptacji ani też chęci zapunktowania u Stwórcy. Wypływają one z miłości i wdzięczności i są świadomym wyborem ludzi totalnie wolnych. Bóg chce dobra nie dla siebie, ale dla ludzi. On sam niczego od nas nie potrzebuje, w końcu co Stwórca może potrzebować od tego co stworzył? Jest wolny, suwerenny, niezależny. 

WOLNOŚĆ

Chrześcijanie to ludzie, którzy uwierzyli w fakt, że wszystko "wykonało się" w ofierze Jezusa. To wykupiło im absolutną niepodległość. Od tej pory o ich życiu stanowi jedynie Bóg, nic innego, nikt inny. Presja ulega rozładowaniu gdy zaczynamy uczestniczyć w procesie coraz głębszego poznawania łaski Boga. Kiedy zaczynamy rozumieć, że możemy odpoczywać w cieniu dokonań Jezusa.


ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA I UDOSTĘPNIANIA ARTYKUŁU

JEŚLI CHCESZ WESPRZEĆ NAS FINANSOWO KLIKNIJ TUTAJ PO INFO

5 komentarzy:

Olo pisze...

"Bóg pragnie naszych dobrych uczynków dla nas samych i dla ludzi, którzy są wokół nas."
Ktoś ostatnio dobrze powiedział, że dla chrześcijan nie ma przypadkowych uczynków dobroci, są zawsze intencjonalne! Żyj z intencją by czynić dobrze a w każdej okazji będziesz mógł okazywać dobroć. A, że takie chwile zdarzają się nieplanowane to już inna sprawa...

Leon pisze...

Generalnie zgadzam się, że każdy człowiek ma wolną wolę i sam pod wpływem Ducha Św. powinien robić to co Bóg przygotował dla niego (Efe 2,10). Ale jeśli stosować tą zasadę "braku presji" to powinna ona dotyczyć każdego aspektu życia kościoła. A konkretnie płacenia pieniędzy na kościół zbyt często poruszana w kościołach, życie słowem Bożym, chodzenia na spotkania, wyznawania grzechów. A co z nakazem napominania się w kościele (Mt 18,15) - jeśli tego nie będę robił to jestem winny obojętności - przecież to też jest forma presji. Co z umieraniem i łamaniem się. Co z karceniem. Ja dziękuję Bogu, że znając mój twardy kark i oporne serce, czasami wywarł na mnie presję do tego abym zrobił to co z perspektywy czasu okazało się dla mnie dobre a w ostateczności zbawienne bo Bóg jest zawsze dobry.

Piotr pisze...

Do Leona:

Artykuł dotyczy presji przypodobania się Bogu czy zdobycia Jego akceptacji, aprobaty i miłości przez tzw. dobre uczynki. Taka presja jest zła i życie pod nią jest dogłębnym niezrozumieniem łaski Boga. Co do rzeczy o których piszesz - napominanie, które sprawa że żyjesz pod presją też nie jest konstruktywne, lepsze jest takie, które zachęca do bycia lepszym sobą. Ja osobiście nie ulegałbym takiemu napominaniu ludzi, uważam że nie byłoby one robione w Duchu Świętym. Co do Bożego napominania - nie kojarzy mi się ono z presją ale raczej z zachętą. Wiem, że Bóg, który pozwolił nazywać się Ojcem ma pełne miłości i ojcowskie serce wobec nas, tak też nas koryguje - w miłości. Miłość to nie opresja. Jeśli żyjesz cały czas pod presją "Bożego napominania" i z poczuciem oskarżenia to raczej ulegasz wrogowi niż Bogu, bo to diabeł chce, żeby chrześcijanin cały czas czuł się niegodny, potępiony i napominany. Bóg chce byśmy czuli się kochani i przyjęci przez Niego.

Anonimowy pisze...

Czasem mam wrażenie że to jakieś filozoficzne dywagacje w obrębie humanizmu inspirowane Ewangelia jednakże wybiorczo traktowana...

Mateusz K pisze...

Dobre, rozumiem artykuł jak streszczenie mojej wiary odkrywanej w religii Katolickiej i cieszę się, że ktoś to prosto opisał, dziękuję:)