Duma i uprzedzenie

Autor: Ludwika Chłap

Foto. Aneta Garbowska
Jak na protestantkę przystało - protestuję! Protestuję nie przeciwko herezji w Kościele tak jak kiedyś Luter, ale przeciwko własnej dumie i uprzedzeniom wobec moich braci katolików, które momentami rujnują moją relację z Bogiem. Zaobserwowałam, że często łatwiej jest mi okazywać miłość ateistom, innowiercom i przestępcom niż chrześcijanom, którzy wierzą w tego samego Boga co ja, ale inaczej. Na szczęście nie jest to zasadą, ale zdarza się, że protestanci zachowują się jakby pozjadali wszystkie rozumy i przekonani o własnej racji nie dopuszczają do siebie myśli, że Bóg ma różne sposoby, by dotrzeć do ludzi. Mimo, że protestancka forma jest prosta i zwięzła, to nie raz mimo wszystko przerasta treść. Bo lubimy dużo mówić o miłości, ale zapominamy kochać.

Konfrontacja z pychą

Problem jest dla mnie o tyle spory, że kiedy skupiam się na różnicach międzywyznaniowych zamiast na tym co łączy mnie z katolikami, to w moim sercu zaczynają się dziać niedobre rzeczy. Odczuwam niechęć, złość, frustrację… Znacie to? Mogłabym w tym miejscu wymienić kilka niebiblijnych tradycji katolickich, które natychmiast podniosłyby mi ciśnienie. Ale właściwie po co tak się nakręcać? Kiedy uświadomiłam sobie, że moja złość nie przybliża nikogo do Boga, a jedynie oddala od Niego mnie samą, to zaczęłam szukać Bożej woli w moich relacjach z chrześcijanami wierzącymi inaczej (mówię o relacjach z ludźmi naprawdę wierzącymi, a nie tylko pojawiającymi się od święta w kościele). I Bóg mówił tylko jedno: Ja ich kocham, więc dlaczego ty miałabyś ich nie kochać? No to sobie pomyślałam - dobrze, będę ich kochać i mówić im o Bogu, którego przecież znam lepiej niż oni, zaproszę ich do swojego kościoła, nawrócą się i wszyscy będą zadowoleni, a już Pan Bóg najbardziej. No i zgrzyt. Czas na konfrontację z pychą. Przecież Bogu nie chodzi o deklarowanie miłości, ale o okazywanie jej w praktyce. Sama dostrzegam przecież dużo więcej duchowych owoców kiedy bardziej dążę do jedności, niż do swoich racji. Zresztą kim jestem żeby twierdzić, że mam rację? A nawet jeśli w jakiejś mierze mam, to co z tego, jeśli moje serce nie działa w zgodzie z tą racją. Nie mam prawa napominać nikogo, dopóki nie przybiorę postawy pokornego sługi i nie będzie kierowała mną miłość.

Ale jak kochać?

Nie ma tu jakiejś wielkiej filozofii -  jeśli chcę kochać katolików, to muszę przede wszystkim świadomie wyzbyć się uprzedzeń i myślenia, że znam Boga lepiej niż oni. Muszę zacząć ich traktować jak równych mi braci, których Bóg kocha i zbawia tak samo jak innych grzeszników. 
Prawdę mówiąc dużo bardziej razi mnie protestancka pogarda i pycha, niż błędy doktrynalne katolików. Bóg przecież patrzy na serce, a nie na doktrynę. Wierzę, że Boża łaska wznosi się ponad podziały denominacyjne i jeśli ktoś uznaje Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela i szuka Boga z całego serca, to będzie zbawiony i Bóg będzie go prowadził - a że ciut inną drogą, to już nie powinno spędzać mi snu z powiek. Moją rolą nie jest wytykanie komuś błędów. Ja mam kochać i modlić się o Kościół, a Duch Święty będzie przekonywał o grzechu kogo trzeba. Dobrze, że zaczął ode mnie. Już samo to, że zajęłam się szukaniem belki w swoim oku, a nie źdźbła w oku bliźniego sprawiło, że poczułam się lepiej.

Miłość w praktyce

Wierzę, że dla Boga ważnym jest, aby Jego dzieci się kochały i nie żyły w hipokryzji. Cóż tu po dialogu ekumenicznym dopóki ludzie nie zaczną autentycznie szukać tej jedności. I wcale nie jest powiedziane, że mamy wierzyć wszyscy dokładnie tak samo. Może właśnie na tym polega miłość, że każdy jest inny, ale pomimo tych różnic jesteśmy jednym Kościołem - razem tworzymy ciało Chrystusa. 

C.S. Lewis powiedział bardzo mądre słowa, które niesamowicie mnie inspirują i staram się wprowadzać je w życie:

"Nie trać czasu na zastanawianie się czy aby na pewno "kochasz" swojego bliźniego. Zachowuj się tak jakbyś go kochał. Gdy tyko zaczniesz postępować w ten sposób, odkryjesz jeden z największych sekretów. Kiedy postępujesz względem kogoś tak, jak gdybyś go kochał, miłość do niego sama rozkwita w Twoim sercu."

Więc żeby dłużej nie tracić czasu na rozmyślania o miłości, proponuję jak najszybciej zasiać nasionko i czekać aż wykiełkuje. Polecam na przykład wspólną modlitwę z osobami wierzącymi inaczej niż my, która jest wspaniałym doświadczeniem otwierającym nasze serce, by kochać bardziej i szerzej. Taka modlitwa w miłości sprawia również, że przybliża się Królestwo Boże. Wystrzegajmy się postawy tego faryzeusza z przypowieści, który modlił się: ‘Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik.’ Bądźmy raczej pokorni jak celnik, bo to on ‘odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk. 18: 9-14)

Oczywiście muszę zacząć działanie od siebie, żeby nie skończyło się tylko na gadaniu. Dlatego w ramach ukrzyżowania mojej pychy i uprzedzeń zamierzam wybrać się na katolicką mszę (dodam, że nie po to, aby zbadać teren przeciwnika). Chciałabym w pokorze i duchowej jedności z Kościołem uczestniczyć w nabożeństwie. A jeśli coś mnie zgorszy, to będę się modlić, aby Bóg wlał w moje serce tyle miłości, że na zgorszenie zabraknie już miejsca.
 
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA ARTYKUŁU

16 komentarzy:

Krzysztof Kaczorowski (Kaczor) pisze...

Tak być powinno.Wielki szacun.

Anonimowy pisze...

Pozdrawiam również braci Muzełmanów i Harego Rame:)

Piotr pisze...

Do anonimowego:

Porównanie katolików do muzułmanów jest chybione. Pierwsi wierzą w Jezusa i pragną zbawienia. Nie uznawanie katolików za chrześcijan to pycha ze strony prostestantów. Podpisuję się rękami i nogami pod tym artykułem, chociaż nie zgadzam się z niektórymi doktrynami KK, ponieważ są dalekie od biblijnych standardów, ale kto powiedział że protestanckie spojrzenie jest w 100% doktrynalnie poprawne? Nie mam odwagi by tak powiedzieć. Dla mnie bratem w wierze jest każdy kto kocha Jezusa i wyznaje go za Pana i Boga. Szerzej bratem jest dla mnie każdy człowiek, bo wszyscy mamy jednego Ojca w niebie, nawet jeśli nie wszyscy w Niego wierzą albo nie idą Jego drogą. Trzeba kochać ludzi niezależnie od wyznania. Jezus kochał samarytan, saduceuszy, faryzeuszy, esseńczyków, Greków, Rzymian itp... Chcę się od Niego uczyć tej miłości.

Anonimowy pisze...

MIŁOŚĆ DO LUDZI JAK NAJBARDZIEJ TAK
Jeżeli ktoś chce budować miłość do katolików , musi sobie odpowiedzieć ilu mam przyjaciół katolików i ile razy w tym miesiącu gościłem ich u siebie w domu .
Jeżeli ktoś pisze że chce budować miłość idąc na mszę ( msza to bezkrwawa ofiara) W kościele rzymskim nie ma relacji na i po mszy !
Wie to ten kto wyszedł z tego kościoła i poznał żywego Chrystusa !
NIE ma czegoś Takiego Jak EKUMENIA to sztuczka DIABŁA którą coraz bardziej wpycha ciało Chrystusa EKUMENIA to WIELKIE i piękne słowo podparte małymi i ledwo dostrzegalnymi kłamstwami . To nie ma nic wspólnego z miłością do ludzi zagubionych . Jeżeli ktoś będzie uważał te słowa za mocne to sugeruję spojrzeć na dialogi Jezusa z Kapłanami, Faryzeuszami, uczonymi w piśmie a rozmowy ze zwykłymi ludźmi. Chcesz przekazać miłość do katolików TAK zaproś ich do swojego domu pokaż jak żyjesz i kim jest dla Ciebie Zbawiciel . Na mszy jedynie co możesz zbudować to swoją frustrację .

Piotr pisze...

Do anonimowego:

Niestety nie mam tak głębokiego poznania duchowego odnośnie ruchu ekumenicznego jak ty, nie mam też odwagi aby w tak totalny i jednoznaczny sposób ocenić ekumenizm. Uważam jednak że czy mamy do czynienia z ekumenizmem czy nie powinniśmy być zawsze otwarci, tolerancyjni i kochający a zarazem rozumieć różnice pomiędzy nauczaniem biblii a nauczaniem poszczególnych kościołów. Ja sam osobiście nie mam potrzeby chodzić na mszę, bo taka forma mi po prostu nie odpowiada, o wiele lepiej czuję się w swoim kościele. Uważam że w Kościele Katolickim jest wielu kochających Jezusa chrześcijan, którzy poznali Boga i postanowili być katolikami dalej, znam takich wielu i uznaje ich za wspaniałych ludzi.

Barbara pisze...

EKUMENIA

Wśród filozofii równoległych, ale nie należących bezpośrednio do nurtu New Age, najsilniejszy jest ruch synkretyczny. Powołał on w 1893 roku, ''Światowy Parlament Religii'', a następnie założył w 1924 roku w Stanach Zjednoczonych „Światowe Braterstwo Wiar". Ostatnim głośnym przykładem światowego synkretyzmu było powołane przez Jana Pawła II, spotkanie ekumeniczne w Asyżu w 1986 roku. Synkretyzm jest jednym z fundamentów światopoglądowych wszelkich religii wschodu.



Współczesny ruch synkretyczny zwany globalizmem lub planetaryzmem, posługuje się hasłami zjednoczenia, pokoju, braterstwa. Ale jego generalne założenia to rząd światowy, jedność ustrojowa zakładająca centralne sterowanie pieniądzem, bankowością, jedność cywilizacyjna (pluralizm, tolerancja tj. relatywizm, kultura masowa, libertynizm), jedność religijna (boskość widziana, w naturze i w człowieku, tj. panteizm) wreszcie monopol systemu w dziedzinie wychowania dzieci.



Współczesna ekumenia ma swoje źródła właśnie w synkretyzmie i wtargnęła dzisiaj już do wszystkich chrześcijańskich społeczności nominalnych oraz charyzmatycznych pod szyldem tzw ''nowego objawienia Ducha Świętego'' lub nauk o jedności i ogólnoświatowym przebudzeniu, które jednak nie są naukami Pana Jezusa, ale elementem składowym wierzeń ruchu new age.

Ludwika pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ludwika pisze...

Drogi bracie Anonimowy, mam katolików w rodzinie i w gronie przyjaciół. Chrystusa pokazuję im swoim życiem, a oni mi swoim. Im chyba nawet wyszło trochę lepiej niż mi, bo podczas gdy ja toczyłam pianę z ust zarzucając im błędy doktrynalne, oni okazywali mi miłość i łaskę i po prostu wybaczali moje poirytowanie. Może stąd ten artykuł - że uświadomiłam sobie, że wielu katolików jednak nie tylko Boga zna ale i żyje zgodnie z zasadą miłości. Dodam jeszcze, że moja protestancka część rodziny zaprzyjaźniła się również ze świadkami Jehowy. Cieszymy się, że tak bardzo chcą rozmawiać o Bogu. Nasze dyskusje odbywają się w atmosferze wzajemnego szacunku i są bardzo owocne - pobudzają każdą ze stron do bardziej dogłębnego badania Słowa Bożego.

Co do komentarza o ekumenii...- ja nie popieram ani nie akceptuję żadnych niebiblijnych zachowań, ale kocham ludzi, którzy się ich dopuszczają. Myślę, że to absolutnie jedyna droga do tego, by pokazywać ludziom Boga. Bo wytykanie komuś grzechu bez miłości jest faryzeizmem.

Unknown pisze...

Ludwika, absolutnie się z Tobą zgadzam. W Piśmie Świętym nigdzie nie znalazłam wskazówek jakiego bliźniego mam kochać a jakiego nie. Przestrzegałabym bardzo przed szufladkowaniem katolików i utrzymywaniem dystansu, który nasilał się w ciągu ostatnich lat. Widzę, że zaczyna się czas zmian, na które otwierają się i katolicy i protestanci. Pokazała mi to konferencja Nowej Ewangelizacji w Krakowie. Podczas wspólnej modlitwy i uwielbienia w bazylice kościoła katolickiego było takie wylanie Ducha Świętego, że ludzie padali, doznawali prawdziwej siły uwolnienia, bez względu z jakiej denominacji pochodzili - zarówno katolicy jak i protestanci. To pokazało mi (i na szczęście nie tylko mnie :), że działo się tak, bo Bóg pragnie zjednoczenia swojego kościoła. A oni tam wtedy byli jedno :) Widzę też, że i z jednej i z drugiej strony są tzw. radykalne siły, które są takiej jedności przeciwne z różnych doktrynalnych powodów, skupiające się nadal i rozkminiające znaczenie teologicznych terminów. Ale Panu Bogu zdecydowanie nie chodzi o rozłupywanie belki w oku innego … Dla Niego po pierwsze i niezaprzeczalne "primo" najważniejsza jest MIŁOŚĆ :)

Ludwika pisze...

Eliza, cudny wpis! Czuję się bardzo zachęcona tym co mówisz, chwała Bogu! Oby te mury oddzielające ludzi od siebie runęły na dobre i w każdym sercu było pragnienie tej jedności o której mówi Jezus :-)

Anonimowy pisze...

@Eliza Jaskólska , Tylko przytoczę słowa Jezusa , nie każdy kto woła Panie Panie wejdzie do królestwa Bożego , w moim imieniu ZNAKI I CUDA czynić będą a ja im powiem nie znam was . Ruchy znane jako nowo powstający kościół są znakiem jednych z najbardziej przebiegłych oszustw szatana naszego wieku , Pod płaszczykiem wolności kryje się przebiegły wąż i ruch NEW AGE. Nie chcę osądzać pod mocą jakiego ducha działy się te widoczne znaki , ale słowo Boże jest dla mnie jednoznaczne jaki masz udział jako dziecko Boże w świątyni nieczystości ? Bo jakiż związek pomiędzy Chrystusem a Belialem. Miłość do katolików musi iść w równości z PRAWDĄ w przeciwnym wypadku będzie to obłuda nie miłość, . Pozdrawiam , Droga do zbawienia jest bardzo wąska nie łudźcie się , Tylko nieliczni wejdą do królestwa Bożego

Unknown pisze...

Do anonimowy:
Myślę, że błędem jest uzurpowanie sobie prawa do zbawienia w określonym kościele. Bóg nie powiedział, że któryś kościół czy denominacja będzie zbawiony ale konkretny człowiek, który przyjmie do serca Chrystusa. A tacy ludzie są i tu i tu. Są też tacy (i tu i tu), którzy mimo, że wołają "Panie, Panie" nie będą zbawieni. Pewnie są też (i tu i tu) ludzie słabej wiary, którzy ulegają zwiedzeniom, ale nie możemy ich osądzać, bo nie wiemy, kiedy ją odzyskają. Jedno wiem na pewno, że ani Ty ani ja nie mamy monopolu na prawdę. Dlaczego? Bo ani Ty ani ja nie jesteśmy nieomylni. Powinniśmy cały czas szukać Prawdy, a jak będzie nam się wydawało, że Ją znaleźliśmy, to wtedy powinniśmy się przed Nią … uniżyć.

Anonimowy pisze...

@ Eliza Jaskólska
A ja mam inne zdanie prawda jest jedna zawarta w Ewangelii. Ale na pewno nie ma jej w Kościele Rzymskim ani w Ekumenii co jest oszustwem diabelskim i zwiedzie wielu , nie piszę tego żeby kogokolwiek przekonywać czy oskarżać ale aby ostrzegać Chrześcijan ! Twoja decyzja nie mój moja sprawa

Unknown pisze...

@Anonimowy:
Bardzo bym uważał, bo atrybutem Boga jest to, że jako jedyny, prawdziwy i sprawiedliwy Bóg może osądzić człowieka. Jeśli ktoś osądza to stawia się w miejscu Boga!!! A po za tym, to Jezusa ukrzyżowali ludzie, którzy doskonale znali Pismo, pozdrawiam;)

Anonimowy pisze...

@Bartosz Izydor
Totalna bzdura , idąc Twoim tokiem myślenia trzeba by wyrzucić z Ewangelii połowę listów Pawła oraz praktycznie Całe Objawianie Jana, w których to Ap Paweł przestrzega przed fałszywymi naukami i zwiedzaniem kościoła , Bo Pweł w Twoim mniemaniu osądza i stawia się na równi Bogu , sory ale takie gadanie to fałszywa skromność i brak chrześcijańskiej pewności w Ewangelii Chrystusa oraz w zbawieniu przez Łaskę Krzyża. Prawda zawarta w Ewangelii jest prosta, wystarczy ją przyjąć , niestety wielu ją odrzuca oraz dar Jezusa stwarzając cały rytuał drogi do zbawienia religijnych obrządków . A to nie jest prawda Ewangelii a jest to oszustwo szatana. I piszę to z pełną świadomością przed Bogiem. Pozdrawiam i życzę więcej pewności w Słowie oraz w relacji z Tym którego nazywam Zbawicielem.

Filip Kegel pisze...

Trochę to smutne, że często, jak się patrzy na komentarze chrześcijan w internecie, widać... wpadanie w skrajności. Albo zwolennicy jednoczenia się z Kościołem katolickim na całego, albo poszukiwacze tajnych ekumenicznych spisków :P A ja bym powiedział tak:
Oczywiście, że trzeba kochać katolików. Szanować, pomagać, modlić się za nich i tak dalej. Oczywiście, że nam, protestantom, wiele brakuje do doskonałości. ALE:
Kogo oznacza słowo "chrześcijanin"? Czy nie "naśladowcę Chrystusa"? Naśladowca Chrystusa to ktoś, kto... naśladuje Chrystusa, czyli robi to, co robił On. Czy na to miano zasługują ludzie, którzy oddają cześć stworzeniu? (Maria, święci i tak dalej - patrz Rz 1.) Którzy wierzą w powtórne składanie Ofiary Krzyża na każdej mszy, ignorując prostą i jasną naukę Listu do Hebrajczyków o jednorazowości i wyjątkowości tego, co się wydarzyło na Golgocie? Wreszcie: czy można za chrześcijanina uznać kogoś, kto odrzuca jedną z najważniejszych doktryn w całej Biblii - o zbawieniu z łaski przez wiarę, zamiast tego głosząc Ewangelię wiary PLUS uczynków PLUS sakramentów? Paweł pisze w Ga 5:4 (cytat z katolickiej Biblii Tysiąclecia): "ZERWALIŚCIE Z CHRYSTUSEM wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie; wypadliście z łaski".
Bez wątpienia wśród katolików jest wielu "ludzi dobrej woli", takich, którzy szukają Boga i starają się żyć moralnie. Dużo takich ludzi było również wśród Żydów - patrz Nikodem - i pogan - patrz Korneliusz. A jednak Nikodemowi Jezus mówi: "Musisz narodzić się na nowo", a Piotr Korneliuszowi: "Każdy, kto W NIEGO [Chrystusa] WIERZY, dostępuje odpuszczenia grzechów". Aby zostać chrześcijaninem, aby otrzymać od Boga zbawienie, trzeba przyjąć naukę Chrystusa, poddać Mu się całkowicie, uznać, że przez uczynki nie jesteśmy w stanie na nic zasłużyć. Dobre chęci, modlitwa i odwiedzanie budynków oznaczonych krzyżem to jeszcze za mało.
Kochajmy katolików całym sercem, służmy im, módlmy się za nich. Nie uznawajmy ich za podstępnych wrogów Boga, którzy chcą nas zniszczyć przez jakieś tajne spiski. Ale też nie nazywajmy ich swoimi braćmi (chyba że chodzi o braci - ludzi, których mamy w każdej religii, każdym narodzie i każdym miejscu na świecie).
Nie nazywajmy ich chrześcijanami, dopóki się nimi nie staną.